Sierpniowy RAP – specjalnie od Krzysia dla ZUZI!

Powoli gasną światła…

Plecaki do szkoły już spakowane? Urlopy, podróże, wyjazdy zapomniane, czy w trakcie, czy wciąż planowane? Buzie uśmiechnięte? Pierwsze żółte liście  posprzątane…? A jeśli jest taki Mały Ktoś, śliczny Mały Ktoś, co plecak w tym roku co chwilka tylko do szpitala szykuje i marzy, by wśród żółtych liści zatańczyć… tej, czy kolejnej jesieni…? Możemy dziś i właśnie dziś znów tak niewiele – a tak wiele, a właściwie wszystko… bo czymże jest ratowanie życia?

 Niewidoczny Dyrygent…

Krzyś szykuje swoją RAP-ową scenę dziś wyjątkowo pieczołowicie, bo nasz Chłopczyk tym razem nie wyglądał sam „pomocowym” teleskopem za Maleńkimi Choruskami, którym chciałby pomóc… Tym razem osobista, przepiękna i bardzo wzruszająca prośba przekazana została Krzysiowi osobiście! A Rodzice Jego zostali włączeni w jej sprawną realizację 🙂 Dziękujemy za zaufanie, za pamięć o naszym Rycerzu, za wiarę…, że Aniołek wysłucha i zbierze tyle sił w swoich skrzydłach i serduszku, ile się tylko da…, by każdy mógł cieszyć się choć odrobinką większej szansy do życia, niż miał On sam.

 Na scenie: ZUZIA SIELICKA

Krzysiu chce Wam dziś przedstawić swoją prawie Rówieśniczkę – małą Zuzię Sielicką, niespełna 3-latkę, która zmaga się z NBL- neuroblastomą – rzadkim i bardzo groźnym nowotworem wieku dziecięcego. Zuzia choruje od października 2013. Mała jest po kilku (!) cyklach chemii, operacjach usunięcia guzów z brzuszka, klatki piersiowej i bioderka. To niestety nie wszystko… Tę maleńką Bohaterkę czeka jeszcze potężna dawka kolejnej chemii, autoprzeszczep szpiku i radioterapia 😦 Niestety dopełnieniem leczenia i metodą zwiększającą o 20% szanse na życie Zuzi jest terapia antyGD2, która w Polsce na dzień dzisiejszy jest niemożliwa. Światłem w tunelu są Włochy. Wyjazd do Włoch zbliża się coraz większymi krokami, a na koncie Zuzki od stycznia br. uzbierane jest tylko 6253.60 zł, samo leczenie kosztuje od 40 do 170 tys. euro.

Czas ucieka… Prosimy, zajrzyjcie na stronę Zuzi i pomóżcie Jej w walce o życie… Tata Zuzi nie udźwignął ciężaru choroby córki… One w tej walce są same: tylko Mama i Zuzia, mają tylko nas… Każdy „piątak” się liczy!

(zajrzyjcie proszę na facebookowy PROFIL ZUZI i poznajcie ją bliżej)

(Co nowego u Zuzi? Zaglądajcie także na jej BLOG)

Pora na… RAP!

 

Zuzia… śpiewają – Lalka nieduża,

A nasza Zuzia – na dodatek, zamiast kolorowych, nosi za często

Zbyt wiele bandażowo-szpitalnych szatek.

Wróg numer jeden w maleńkiej główce się mieści,

I jak tykająca bomba, same złe wyroki w sobie mieści.

Przed nami zadanie niełatwe,

Trzeba wytoczyć bardzo drogie i ciężkie działo,

Wszystko po to, by Zuziowe serduszko tykanie bomby pokonało.

Trzy latka, to nie czas na łzy, kroplówki, onkologiczne oddziały,

To nie czas na matczyne myśli pt. „ile czasu nam zostało?”.

Zuzia to wesoła Laleczka, dzielny Chochlik mały,

Który wierzy, że dzięki Wam,

Włoży kiedyś we wrześniu plecak,

A w następne lato… różowe sandały.

Ot takie marzenia, aby się spełniały –

Krzyś Was o to ładnie prosi,

Pssst…

„To cio, wszystkie uska i paluski do pselewów słysały?”

:-*

 

Bilet wstępu na nasz „koncert RAP”:

Jak zawsze – do “nabycia” bez wychodzenia z domu!

Koszt – 5 zł – nie mniej, nie więcej! Czy pojedynczo, czy rodzinnie – jak tylko chcecie, jak możecie…

Gdzie nabyć?

Najprościej: dane do SUBKONTA ZUZI na jej stronie na FB > kliknij TUTAJ

Ewentualnie TUTAJ – na stronie Fundacji „Zdążyć z Pomocą”

*) polecamy także zapoznać się z innymi formami możliwej pomocy:

Bazarek dla Zuzi: odwiedź go TUTAJ

RAP_zuzia

„Proszę, nie martwcie się tak bardzo…”

Wspaniały, wyjątkowy, jedyny taki, prawdziwy Przyjaciel, Legenda… Tylko czemu słyszymy o tym tak późno? Za późno… Czemu nikt nie potrafił pomóc wtedy kiedy był jeszcze czas?…

Krzysiu, Kochanie, jeśli spotkasz kiedyś tego uśmiechniętego, czy może akurat smutniejszego Pana (Tam gdzie jesteś, nie trzeba przecież nic udawać) podaj rączkę, przytul się i zapytaj czy przypadkiem… nie organizuje jakichś warsztatów filmowych lub teatralnych… I bądźcie naszą spadającą gwiazdą, a my… będziemy wtedy myśleć o Was i o jednym, jedynym życzeniu: żeby już nigdy dla nikogo nie było… „za późno/za wcześnie”. Będziemy się starać „make life spectacular” – najpiękniej jak potrafimy…

Buziaki, Chłopcy! :-*

Please, don’t worry so much. Because in the end, none of us have very long on this Earth. Life is fleeting. And if you’re ever distressed, cast your eyes to the summer sky when the stars are strung across the velvety night. And when a shooting star streaks through the blackness, turning night into day… make a wish and think of me. Make your life spectacular. I know I did.

Proszę, nie martwcie się tak bardzo. Bo i tak żaden z nas nie żyje długo na tym świecie. Życie jest ulotne. A w chwilach zmartwienia… spójrzcie w letnie niebo, kiedy gwiazdy rozświetlają aksamit nocy. A gdy pośród nich zobaczycie spadającą gwiazdę, która obróci noc w dzień – pomyślcie życzenie. I wspomnijcie mnie. Sprawcie, by wasze życie było nadzwyczajne. Mnie się udało.

PS. Być może nasz wpis jest „niepoprawny”, bo przecież „samobójcy nie idą do Nieba”… Jednak, po raz kolejny uciekamy od etykietowania wiary, WIERZĄC, że TAM są dobrzy Ludzie… Dobrzy nie tylko w kościelnej czy cerkiewnej ławce, albo na meczetowym dywanie. Dobrzy naprawdę. Dobrzy zawsze. Dobrzy ot tak – po prostu… Najprościej…

Niech nie rozdziela…

Bo czasem tak po prostu jest… Bo czasem smutniej… Bo czasem przychodzi i odchodzi rocznica ślubu… Bo czasem zostają pretensje… Bo czasem…

 

Pamiętam, kiedy eleganccy… najszczęśliwsi na świecie, wysiedliśmy przed kościołem. Czarny garnitur błyszczał. Biała suknia szeleściła, ozdobiona białym woalem. Ukochany narzeczony podał rękę, by było łatwiej zsiąść z pięknej karocy. Podniosłam nieśmiało beztroski wzrok. Byliście Wy – dziesiątki ciepłych, serdecznych, roześmianych twarzy.

 

Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela…

 

Pamiętam, kiedy eleganccy… przepełnieni bólem największym na świecie, wysiedliśmy przed kościołem. Czarny garnitur wyblakł. Skromniejsza, biała sukienka przepasana czarnym woalem. Ukochany mąż złapał za rękę, żeby odwrócić wzrok od karawanu z małą, białą… . Podniosłam nieśmiało zmęczony wzrok. Byliście Wy – dziesiątki smutnych, oniemiałych od łez tych samych twarzy.

 

Co Bóg złączył, niech sam nie rozdziela…

mc0687/fot:archiwum prywatne/

Nigdy więcej białej sukni… I woalu. Ot, taka modlitwa.