Już nie wiem jak dawno temu chcieliśmy Wam opowiedzieć naszą storczykową historię…
Wielkie podekscytowanie. Krzyś wraca do domu! Nareszcie! Tak bardzo wkrótce…
Pokoik dawniej gotowy, pozostał zapomniany, zamieniony na szpitalną salę… Zdał wyczekanie.
Trzeba go udekorować: ma być radośnie, chłopięco, przytulnie… Wszystko jest, a jeszcze i on…
Jeden, mały, niebieski storczyk ze zwykłego supermarketu, kupiony przelotem, po drodze do domu ze szpitala.
Dla Rycerzyka. Będzie na Niego czekał na jego komodzie.
Niebieski? – mówili. Będzie słaby, szybko zwiędnie, barwiony chemicznie… Nie dawali szans…
Storczyk blue rósł zgodnie z naszym baby blues, gdy już znaleźliśmy się w domu – wszyscy.
Gdy nasz Rycerzyk odwiesił na wieszak sprzęty, a założył skrzydła… storczyk wystrzelił – na biało.
Dwa miesiące później, w imieniny Krzysztofa (25.VII.2013) miał na sobie… 33 duże kwiaty. I kwitł non stop.
Każda historia ma swój dramatyczny zwrot. Ten zdarzył się wiosną tego roku.
Właśnie tej jeden – Krzysiowy, dźwigając dziesiątki kwiatów, ledwo stał, potrzebował podpory.
Mama Krzysia tak nieopatrznie chciała mu pomóc, że aż… złamała… u samej nasady. W ręku zostało… naręcze kwiatów.
Dawno w domu nie było tak głośno od płaczu, żalu i „co ja zrobiłam?!”… Nie odrośnie – wyczytano na mądrych forach.
Odkupiony. Na zastępstwo. Na hasło: „Dla bardzo ważnej osoby. Najpiękniejszy poproszę”.
Poprzedni – niewyrzucony, ogołocony z łodygi. I ten nowy, zdrowy, zjawiskowy. Oba storczyki. Na jednym parapecie.
Krzysiowego okna. W Jego kąciku. Jego kwiaty.
Wracamy po miesiącu wakacji – czerwiec tego roku. Coś się zmieniło… Biel kwiatów światło szyby zasłoniła.
Oba storczyki dumnie łodygi swoje uginają – dwadzieścia, trzydzieści kwiatów, ciągle nowymi się ozdabiają.
Najpierw skazany na wieczne zwiędnięcie – kwitł jak szalony. Potem doświadczony złamaniem – odbił jak nowo narodzony.
Dziś wszystkie pozostałe w domu storczyki w sen zimowy zapadają – po ledwie jeden kwiat może gdzieniegdzie mają.
Te dwa – Rycerzykowe – nie wiedzieć czemu – ciągle najbielsze, nieustannie rozkwiecone:
niezależnie od pory roku, dnia, nawet zimą, bez regularnego podlewania, bez nawozu nawet odrobiny.
My dobrze wiemy, kto w swoim kąciku swojego pokoiku dzielnie pracuje…
Podlewa, rozmawia, dogląda…, udając tylko… , że go nie ma.
Przecież „o swą różę trzeba dbać” – uczył go w bajkach na dobranoc Mały Książę.
I żaden pozorny „koniec” nie zwalnia z wypełniania tego obowiązku…
Skazany na nieobecność – wieczny odpoczynek – wiecznie JEST. Brakiem zdrowia doświadczony – skrzydła musiał założyć.
I w niewidzialnego Chłopczyka się zmienić… Widzą Go tylko Ci, co chcą widzieć.
W swoim pokoju.
W naszych serc przedsionku.
Nasz Ogrodnik Kochany.
Wielbiciel storczyków. I życia!
A śmierć? Pozory…
Szepcą nam to co wieczór… dwa storczyki.
Krzysiowa hodowla… Obecnie: 45 kwiatów.