Hm… O jaki to kwiat może chodzić? Tak, dziś z okazji swoich imienin, nasz Solenizant – jak na najprawdziwszego Rycerzyka przystało – dostał okazałe, mocne mieczyki… 🙂
Jednak wracamy do imieninowo-kwiatowej opowieści sprzed roku: Początek historii o Krzysiu-Ogrodniku!, pamiętacie? 🙂 I znów wszelkie naręcza podarowanych Krzysiowi róż, słoneczników, konwalii; różnorakich kwiatowych kompozycji, upięć, wiązanek nagle… usuwają się w głęboki cień, gdy na scenę wychodzi on – kwiat Krzysia – wyjątkowy storczyk!
Scena, to zwykły parapet w niezwykle symbolicznym dla nas oknie… Bo to właśnie w tym oknie najczęściej (czasem godzinami!) siedział nasz synek i przez jego szyby uczył się (na swój sposób) co to jest świat, ten poza jego łóżeczkiem… Parapet ten znajduje się w naszej sypialni, więc co rano dane nam jest oglądać to, co wprawia nasz Aniołek ze swoim Podopiecznym 😉
Kwiat ten jest właściwie jednocześnie DLA oraz OD Krzysia. DLA – bo kupiony do Krzysiowego pokoju i czekał w nim wraz z nami na uroczyste, wyczekane przybycie Dziedzica do domku. OD Krzysia, bo synek dba o niego wyjątkowo pieczołowicie – przez cały rok właściwie jest obsypany kwiatami, tempo przemiany storczyka-kwiatka w storczyk-drzewo jest zawrotne, a zdolności reanimacyjno-regeneracyjne wywołują tylko jeden komentarz: „nie do wiary!”.
Bo wbrew pozorom, mimo minimalnej (o ile nie zerowej) interwencji Mamy Krzysia w storczykową hodowlę, historia kwiatu jest dość burzliwa… Otóż pod koniec maja, Krzysiowy kwiat (niepotrzebnie na siłę podpierany) złamał się u nasady, wraz z całym ciężarem kwiatów… Oj, ileż płaczu i żalu było w domu! Czym predzej, na Dzień Dziecka, synek szybko otrzymał od Mamy rekompensatę ważnej straty – drugiego storczyka… Kupując go w specjalistycznym sklepie z orchideami, zamówienie było proste: „złamałam storczyk Komuś bardzo ważnemu… Poproszę o najpiękniejszy, jaki Pani ma”. Dostałam, usłyszałam, że tamten nie odrośnie 😦 i Krzyś dostał nowego Podopiecznego…
Nasz Ogrodnik jest niesamowity! W niecałe 2 miesiące od „storczykowego szacher-macher”, nasz nowy storczyk pełni właściwie funkcję gęstej firanki – ma tak ogromne i liczne (35!) kwiaty, a drugi…? A drugi (ten co był złamany) stoi obok dumnie preżąc aż dwie odrośnięte od zera łodygi z 18 (!) pąkami, które lada dzień zakwitną…
I tak co rano, i tak co wieczór oglądamy sobie ten sentymentalny spektakl na naszym sypialnianym parapecie… Zachęcamy inne domowe orchidee do brania przykładu, ale te się jedynie wysilają na kilka marnych kwiatów dwa razy w roku… Tym bardziej patrzymy na nasz prywatny spektakl na mini scenie z uśmiechem, dumą, wiarą… Czyżby synek w taki sposób próbował odwrócić nasz wzrok, uwagę, myśli od pustego kącika po jego łóżeczku w naszej sypialni?
W końcu kiedyś ktoś mądry powiedział, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu…
Synku, nasz najwspanialszy Ogrodniku świata, z okazji Imienin… moc całusów! :-*:-*:-*
Bo o kwiaty… zadbasz sam, cio nie? 😉