Mamo, mamusiu, mamcia, mateńko… Jest taki dzień, kiedy te słowa wymawia się częściej, głośniej, świadomiej… Jest taki dzień, kiedy brzmią one tonem cieniutkich, dziecięcych głosików albo powagą, rozrzewnieniem dojrzałego głosu… Bo wszyscy jesteśmy dziećmi. Bo spora większość z nas najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa zawdzięcza Mamie. Bo absolutnie każdy dochodzi kiedyś do wniosku, że „mama” to nie tylko więź rodzina, to nie tylko rola do odegrania, to nie tylko praca na pełen etat poza tą zawodową… Ale to nie będzie wpis jakich wiele z okazji dzisiejszego Święta. Nie będzie o wychwalaniu Mam i nawoływaniu dzieci, by kochały je nie tylko od święta… Będzie za to o znaczeniu słowa „Mama”, kiedy to nazwanie Kogoś nim jest największym wyróżnieniem, jakie nas – kobiety może spotkać .
Mamo, mamusiu, mamcia, mateńko… A co jeśli zamiast tego zwrotu, często okraszonego słodkim grymasem, prośbą o pomoc albo najszczerszym uśmiechem słyszymy ciszę?… Niełatwo jest być Aniołkową Mamą. Niełatwo mijać place zabaw i w wyobraźni jedynie domyślać się ulubionej karuzeli Krzysia… Niełatwo wspominać najnaturalniej jak potrafimy o swoim dziecku w większym gronie, gdy zapada niezręczna cisza… Niełatwo swobodnie, po prostu rozmawiać o dzieciach i rodzicielskich problemach z innymi, jeśli jesteśmy świadome, że wzbudzamy zakłopotanie: bo nie wypada zagadnąć o synka, skoro go nie ma…, bo nikt nie chce wywoływać łez albo się dziwi, że jest ich zbyt mało… A zamiast nich? Radosna, pełna emocji i przejęcia opowieść o jednej z naszych np. „krzysiowych” przygód. Tak… my Aniołkowe kochamy rozprawiać o swoich brzdącach – przecież byłyśmy w ciąży i miałyśmy humory, smaki, lęki; nie spałyśmy po nocach walcząc z zasadami laktacji; wędrowałyśmy po forach szukając który wózek, jaki kocyk, gdzie po najlepsze pampersy… Tak, jesteśmy naznaczone zdecydowanie zbyt krótkim stażem macierzyństwa. A po to by rachunek się zgadzał – dostałyśmy bardzo ciężki bagaż doświadczeń na start, aż do mety – przy której tak bardzo nie chciałyśmy widzieć żadnych chorągiewek, że to już… Tak, nasze dzieci czasem nie powiedzą nam dziś standardowych życzeń, nie wręczą laurki, nie zaśpiewają piosenki… Za to nasze dzieci spełnią nasze życzenia – nie tylko dziś, ale zawsze. Bo nasze dzieci są – tylko w takiej innej, może niewygodnej dla niektórych, a dla nas ciągle najważniejszej postaci. Są nasze. A my jesteśmy dalej mamami, takimi na 100%, mając okazję się spełniać zawsze w naszej roli – myślą, wiarą oraz dyskusją – o naszym wyjątkowym dziecku, laktacji, wózku, pampersach…
Mamo, mamusiu, mamcia, mateńko… A co jeśli słowa te wypowie cichy szept? Co wtedy poczujemy? Co czujemy myśląc sobie „jestem Matką”? Ktoś mądry powiedział mi ostatnio, że to nie tylko matka rodzi dziecko, ale dziecko rodzi matkę… Jakim był Krzyś – wiem. Jaką on mnie widział – nie mam pojęcia. Jednak gdy jakaś rola człowiekowi jest dana, a potem zabrana, to zawsze lubimy ją podsumowywać. Szczególnie, jeśli chodzi o intensywny, a relatywnie krótki odcinek czasu. I cofając się myślami wstecz już wiem, że bycie mamą, to nie tylko danie życia…, a raczej to nie tylko danie jednego życia… Dajemy także szansę sobie na drugie, inne, bogatsze życie. Bo bycie mamą uczy pokory: wtedy, gdy zamiast własnych zajęć, trzeba gotować zupkę lub wtedy, gdy pierwsze kroczki zajmują trochę więcej czasu, niż byśmy sobie tego życzyli… Bycie mamą uczy determinacji: nieodgadnione siły walczą o lepiej napisany sprawdzian w szkole albo o jedną konsultację specjalisty więcej w szpitalu… I wreszcie – bycie mamą uczy miłości: tej największej, gdy zaczynamy kochać właściwie już „w ciemno” głaszcząc powiększający się brzuch, a potem opiekujemy się bezwarunkowo, aż do końca jego/jej albo swoich dni…
I już dziś wiem, że kiedy to moje dużo dłuższe niż Krzysia życie skończy swój bieg; nieważne co wyryją mi na płycie: specjalista, inżynier, zdobywca takiej czy owakiej nagrody, profesor czy „no name”… Najważniejsze, że w moim sercu pozostanie zawsze najważniejsza rola życia pt. „Mama Krzysia”. I nieważne co kiedykolwiek, gdziekolwiek się jeszcze wydarzy – zawsze to z niej jestem i będę bardzo dumna! I właśnie dziś chcę to wykrzyczeć. I takiej dumy właśnie życzę każdej Mamie… Dumy Bycia Mamą.
Synu, syneczku, synku… dziękuję Ci za zaszczyt dania Ci życia i dziękuję za życie, które Ty mi dałeś… Nie zamieniłabym go na żadne inne.
Mamcia.
Jesteście szczęściarzami bo mieliście pełno wspólnych chwil, macie wspomnienia…mi to niestety nie było dane, mój Synek umarł po 2 dniach. Pozdrawiam
Aniu dziękuję za ten piękny post :*
Ech lzy same cisna sie do oczu :* cudny tekst ❤
Lza w oku Krzys napewno przyjdzie z zyczeniami i w jakis sposob przekaze ke Tobie tak jak do twj pory dawal rozne znaki swego istnienia obok o tego ze nadal jest. Dzis dzien nasz wszustkich mam spedzmy jeszcze reszye tego dnia usmiechajac sie ze bulo nam dane byc mama-jest nam dane byc mamą i bedzie nam dane byc mamą bdo konca naszych dni. Pozdrawiam
Tak pięknie Pani pisze. Zawsze się wzruszam, gdy czytam Pani posty.
Aniu, piękny post 🙂
Jesteś wspaniałą mamą.
Wiem, że nasze aniołki Lenka i Krzyś są przy Nas blisko. Ale w takim dniu jak dzień mamy, uświadamiam sobie, że część mojego serca umarło razem z moją córeczką.
Pozdrawiam Was cieplutko, trzymajcie się kochani.