17.11: ŚWIATOWY DZIEŃ WCZEŚNIAKA
„Brak dźwięku. Brak światła. Brak tlenu. W kosmosie życie nie istnieje…”.
Tymi słowami zaczyna się nowy, głośny, poruszający i piękny film „Grawitacja” ukazujący walkę astronautów o przeżycie w kosmosie.
Brak dźwięku. Brak światła. Brak tlenu. W kosmosie życie nie istnieje…? Przecież to istny kosmos, gdy natura zawodzi i wita na świecie maluteńkie dzieciątka, które były czasem trochę tylko dalej niż w połowie ich drogi na świat. A jednak…
Brak dźwięku – bo nie płaczą – nie mają siły. Brak światła – bo ich oczka pozostają ciągle zamknięte – nie nauczyły się jeszcze ich otwierać. Brak tlenu – bo pierwszy ich oddech musi być zazwyczaj wspomagany specjalną, często inwazyjną aparaturą. Wszystko po to, by toczyć walkę: o przeżycie.
Każdy wcześniak to bohater – niezwykle trudnego, często dramatycznego filmu, w którym my i on gra główną rolę. Dlaczego filmu? Bo kiedy kobieta nagle zaczyna rodzić dużo przedwcześnie, a potem widzi swoje dziecko nie w swoich ramionach, a pośród szklanych ścianek inkubatora, z mnóstwem rurek i plasterków, niejednokrotnie prosi: „uszczypnij mnie, że to się dzieje naprawdę”, życząc sobie, by zbudzić się z tego złego snu.
Ale na prawdziwego Oscara (albo na co najmniej złoty medal co dnia!) zasługują zawsze te Maluszki ważące czasem nawet ledwo ponad pół kilo, kilo… One walczą w tym swoim kosmosie o to by żyć, nie wiedząc tak naprawdę czym jest to życie. Mimo to – nie dają za wygraną, walczą – w ciemno. Te ledwo widoczne ze swoich kaftaników małe szkraby może i rozmiarem nie przekonują, że sobie poradzą, ale jakże musi pchać ich do przodu jakaś niewyobrażalnie wielka, wewnętrzna siła, aby nadrobić utracony w brzuszku Mamy czas…
Niektórzy Bohaterowie nie dają rady – widocznie, sami w pewnym momencie decydują: „będzie mi jednak za ciężko żyć widzialnie”… Innym (na szczęście znacznej większości) się udaje – choć z kosmosu na ziemię powracają po wielkich przejściach mocno pokiereszowani… Tym samym, walka o ich życie może i jest wygraną, ale jeszcze pozostaje ta druga, równie ważna: walka o komfort tego ziemskiego życia – czasem by pokonać ciemność; często, by przezwyciężyć ciszę; albo, by z łatwością współpracować z siłą grawitacji.
Przez pierwsze 3 miesiące życia Krzysia byliśmy otoczeni Wcześniakami i dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę jak dramatycznie malutkie i słabiutkie Dzieci pojawiają się na świecie. Tym bardziej byliśmy zszokowani, jak niektóre szybko potrafią gasnąć; ale także bardzo pozytywnie zdumieni jak bardzo innym Maluchom udaje się wyjść prawie na prostą w przeciągu miesiąca, dwóch… Nasz Krzyś także był Wcześniakiem, ale nie tym skrajnym – przecież urodził się tylko niecałe 4 tygodnie wcześniej, więc nic to w porównaniu z jego Współlokatorami z Oddziału Neonatologii, którym dzielnie prezesował (biorąc pod uwagę jego prawidłową wagę i wzrost) przez pierwsze miesiące swojego życia. U Krzysia niestety nie wcześniactwo spowodowało szereg poważnych problemów, z którymi przyszło mu walczyć przez długie miesiące. Kto wie, może gdyby nie ta genetyka, może gdyby był tylko wcześniaczkiem, to byłby teraz z nami, choćby „pokiereszowany”…? Bo przecież czego jak czego, ale siły do walki o życie nigdy nikt nie mógłby mu odmówić.
Dziś jest ten dzień, kiedy mnie i Krzysia łączy wspólne święto: synek i jego Mama są Wcześniakami 🙂 Z tą różnicą, że prawie 30 lat temu uratować małe, czarne „chucherko” ważące 1200 gram, pchające się na świat już w 28 tygodniu ciąży – to było nie lada wyzwanie dla moich medycznych Opiekunów. Dziś wreszcie to rozumiem jak nigdy przedtem: „Miałam cholerne szczęście!”.
I tym samym, z okazji dzisiejszego Dnia, tego SZCZĘŚCIA chcę życzyć wszystkim mniejszym i większym Wcześniakom i ich Rodzicom! Z kosmosu można bezpiecznie zejść na ziemię – niech starcza tylko sił, wiary i przede wszystkim odpowiedniej pomocy…
Niech zawsze będzie dźwięk, światło i tlen… I jak najszybciej, ramiona Mamy i Taty zamiast szklanego domku! Wasze zdrowie – kochane Wcześniaki! :-*
No i się poryczałam…
Przytulam więc mocno Mamo najdzielniejszego Kropka!<3:-*
Pamiętam kiedy na początku 27tc przywieźli mnie na sygnale do szpitala z galopującą rzucawką i zespołem Helpp, pamiętam słowa lekarza że najpóźniej jutro rano urodze. Szok, łzy niedowierzanie… liczyłam ruchy synka podpięta pod ktg i prosiłam boga żeby malutki wytrzymał , żeby dał rade… w domu mąż, mama, babcia i 3 moje córeczki tagże się modlili o to by wszystko było w porządku. Kubuś urodził się o godzinie 8;00 WAŻYŁ 845gr i mierzył 35 cm. Nie oddychał sam,często się zawieszał…ciężko było, ja zobaczyłam go dopiero na 3 dzień, był taki malenki, w sród tych rurek i kabelków prawie nie było go widać… pamiętam pretenje które miałam do boga, do całego świata a później przyszło opamiętanie przecież Promyczek zyje i to było najważniejsze. Synek spędził na oiomie 2,5 miesiąca drażał z każdym dniem o jego życie, każdy sygnał telefonu był dla mnie katorgą… teraz kubuś ma 13 miesięcy, jest cudownym maluszkiem, wyjątkowym…pomimo wielu miesięcy walki o niego dał rade, do tej pory walczy i my razem z nim 🙂
Piękna historia, dowód na to, że te Maleństwa walczą -ot tak, w ciemno! Oby jak najwięcej takich historii z happy endem:-) calus dla synka!<3
Dziękuję że tak optymistyczny wypis sama jestem mama wcześniaków bliźniąt i wiem jaki to jest stach o każdy kolejny dzień a kiedy wydaje się że już jest dobrze że teraz już wszystko będzie tak jak ma być to życie pokazuje coś innego i zaczyna się kolejna walka walka o życie dziecka walczymy już tak dwa lata o każdy uśmiech który jest tak bezcenny prokocim stal się naszym drugim domem dziękuję za ten blog
Asiu, to my dziękujemy, że do nas zagladasz – bardzo nam miło:-) pisząc optymistycznie, wierzymy że ta siła sugestii będzie działać wszędzie wokół. Pozdrawiam ciepło Ciebie i dzielnych Wcześniaków!:-*
Było lato – sierpień 2010. 22 sierpnia wieczorem odchodzą mnie wody w 27 t.c a w środę o godz 1,50 witam na świecie mojego Kacperka. Calutkie 850 g i 41 cm. Bywało różnie pierwszy rok prawie CZD w Warszawie na różnych oddziałach. Potem niby w domku ale dalsza walka o usprawnienie – nie będzie łatwo. Bywało sielsko i żle (bardzo dużo płakał) ale pomalutku ruszaliśmy do przodu. I tak przetrwaliśmy 21 mies. Pewnej nocy będąc w domku a już po operacji na oczka postanowił odejść w momencie kiedy spaliśmy. Wydaje mi się że zabrakło mu już sił.
W światowym dniu wcześniaka światełka dla mojego kochanego syneczka ((**)) ((**))
Kochana, rozumiem Cię doskonale… Najważniejsze, że walka została podjęta, a to co potem… Niestety i tak przychodzi spoza nas. Pozostaje ufać, że te nasze Dzieciątka wiedzą co robią decydując, że nas opuszczą… Choć nam to zawsze okropnie trudno zrozumieć:-( Mam nadzieję, że Twój Wczesniaczek rozrabia teraz wesoło z naszym Krzysiem w niebie ❤ przytulam mocno!
Dziękuję za piękny wpis.Ja równieź świętowalam tego dnia poniewaź mam dzieciaki,dziś juz przedszkolaki z 28 tygodnia.Te wydarzenia,cieźka ciąza,nagły poród,strach,ból dziś są jak sen.Waźne,ze dzieci są zdrowe,rosną,dogoniły rówieśników i rozwijają się prawidłowo;)pozdrawiam Was i dziękuję za tyle czułych i mądrych słów.Dzięki Wam cieszę się z bycia mamą i doceniam życie za to,źe powierzyło mi tak piękną rolę-bycia. MAMA
Paulinko, w takim razie Twoje dzieciaczki to moi „ciążowi” rówieśnicy i nieśmiało wnioskuje, że ten 28 tc. jest jakiś szczęśliwy – daje szansę się wykaraskać. Gorąco Wam gratulujemy tego wyjścia na prostą i codziennego cieszenia się macierzyństwem:-)