Fotografie to kęsy czasu, które można wziąć do ręki.
/ Angela Carter /
Dzisiejszy wpis powinien powstać już dawno, bo będzie o czymś, co stworzyliśmy już jakiś czas temu. Tylko potrzebowaliśmy chwili, aby projektem bardzo osobistym podzielić się tutaj… Pomysł zrodził się niedługo po odejściu Krzysia, właściwie w momencie największej rozpaczy, gdy pakowaliśmy jego rzeczy z sypialni i musieliśmy pokonać własną, niełatwą i wyjątkowo długą, prywatną „drogę krzyżową” na strych, aby postawić w kącie łóżeczko, wanienkę, pudła ubranek i zabawek… Wróciliśmy do pokoju i narodził się bunt: zaraz, przecież nie można tak łatwo „posprzątać” i pozwolić, by nasze najpiękniejsze 3 miesiące życia – z synkiem w domu – pokryła niepamięć i gruby kurz…
Wówczas zrodziła się myśl dyktowana towarzyszącym nam bez przerwy przekonaniem: przecież Krzyś jest. Zawsze obok. W tym pokoju również. To jego pokój i jego pokojem pozostanie.
Było trudno, bardzo trudno otworzyć foldery z tysiącami zdjęć w laptopie, gdzie z każdego spoglądał na nas synek – sam, bądź w towarzystwie bliskich. Gdy oglądamy zdjęcia z najlepszego nam okresu, gdzie gdyby nie te sprzęty, nasz Krzyś wydawał się zupełnie zdrowym dzieciątkiem, serce się zaciska, pięść też… Dlaczego on? Jednak, gdy zbliżamy się do końcowych zdjęć, gdy było naprawdę źle, gdzie buzia Rycerzyka jest zmęczona, smutna, staramy się znaleźć jakieś własne opamiętanie.
Nie dało się więc nie emocjonalnie, ale udało się wybrać nam najpiękniejsze i najbliższe sercu zdjęcia naszego Krzysia. Przeznaczyliśmy na ten ważny nam projekt całą, największą, centralną ścianę sypialni. Oprawiliśmy zdjęcia w białe ramki, a te z kolei wszystkie ułożyliśmy w kadrze grubej ramy. A pomiędzy powiesiliśmy specjalnie wyszukane bieszczadzkie anioły… niech strzegą pamięci tych chwil.
No właśnie… Bo to o te chwile się rozchodzi najbardziej. Chwile dla nas najważniejsze, będące kwintesencją minionego trudnego, ale najpiękniejszego roku. I te kolorowe obrazki tych najistotniejszych życiowo momentów, dni, miesięcy są dla nas namacalnym dowodem minionych przeżyć; dowodem, że mogliśmy tulić, kąpać, całować, być obok Krzysia. Bo… czas mija, pamięć pozostaje, ale często walczy z trudnym do odparcia wrażeniem, że to, co nam się zdarzyło, to był jakiś przepiękny sen, z którego brutalnie nas obudzono… I teraz życie stara się jakoś toczyć normalnie dalej, jak gdyby nigdy nic.
A wolelibyśmy na odwrót: chcielibyśmy teraz zbudzić się z okropnego koszmaru samotnych Rodziców i znów utulić naszego synka, zaśpiewać kołysankę… Dlatego dziś, przy każdym „dzień dobry” i „dobranoc” jakieś zdjęcie dostaje buziaka. To nic, że zimna szybka, to nic, że zabrudzona odciskiem ust… Mamy swoją prywatną „ścianę pamięci” i niech nam udowadnia co dnia, że taka Miłość zdarzyła nam się naprawdę!
Bo przecież…
ŚMIERĆ TO ZBYT MAŁY POWÓD, ABY PRZESTAĆ KOCHAĆ.
Jesteście wspaniali,nadal żyjecie dla Niego. On cały czas jest z Wami i cieszy się z każdego Waszego uśmiechu
Bo Krzyś żył tak dzielnie dla nas, więc nie możemy teraz postępować inaczej jak żyć dla niego i posyłać uśmiechy między chmury:-) pozdrawiamy!
:*
Wyobrażam sobie że chciałaś też cmoknąć zdjęcie;-) uściski i buziaki!
każdy jeden wpis powoduje, że staram się być lepszą matką, że dostrzegam
jak ulotny jest czas… dziękuję
Dziękujemy za miły, szczery wpis :-* jestem przekonana że jesteś rewelacyjną Mamą i tak trzymać! Pozdrawiamy!
Śliczna ściana pamięci. Piękne
Nam też się podoba 🙂 Dziękujemy pięknie i pozdrawiamy cieplutko!
Chyle czola przed wami Aniu i Michale wasze oddanie dla Waszego Malego Wiekiego Rycerzyka powinno byc przykladem dla nas rodzicow.Model sie za Was i Krzysia. Byliscie jestescie i zawsze bedziecie dla mnie przykladem milosci bezwarunkowej milosci mimo przeciwnoscie losu Wierze ze Krzysiu tam z nieba Wami sie opiekuje i w kazdy dzien jest obok Was. Pozdrawiam
Mamusiu Mai, dziękujemy za potwierdzenie nam, że warto było i jest tak kochać, choć życie dyktuje nie zawsze te wymarzone scenariusze. Blog ten powstał właśnie po to: żeby pokazać, że jednak można kochać i przez to być szczęśliwym, nawet w obliczu tragedii. Dziękujemy za tyle ciepłych słów i za bycie z nami :-*
słucham….i pomyślałam o Was, tak bardzo przezywam Waszego Krzysia, jakbyśmy się znali…tak bardzo jest mi przykro, czytając wpisy….a zarazem cieszę się Waszym pięknym świadectwem miłości do Waszego Synka…..
Anetko, dziękujemy za pamięć o nas :-* A ta melodia… Nie znaliśmy, a ścisnęła za serducho i wycisnęła wiele łez, dziękujemy, bo zjawiła się o dobrym czasie :-* Pozdrawiamy!
zaglądam regularnie i zawsze jakąś łzę tu zostawię. Ale też wiele uczę się od Was.
Oluś, dzięki bardzo, za wyciskanie łez przepraszamy, ale my tak niechcący…:-) Prawdziwym Profesorem życia i miłości to nie my, ale nasz Aniołeczek… Buziaki dla Twoich Chłopaków i dzięki, że jesteś z nami :-*