Deszcz mocno uderza o szyby, a ja tak się w niego bezczynnie wpatruję i myślę, co by dziś tutaj napisać… I nagle, z nie wiadomo skąd, w głowie wyraźnie rozbrzmiewa ta znajoma nuta:
Ze swojej drogi zejdę,
będę z Tobą.
I w najlepszej z chwil, i najgorszej też,
będę z Tobą
Jak i w pierwszym, tak i w ostatnim dniu,
będę z Tobą…
Z Tobą.
I jakby to było wczoraj, przypomniało mi się jak śpiewałam tę prostą, prawdziwą i piękną piosenkę mojemu Krzysiowi… Najczęściej jak byliśmy tylko we dwoje, jak czekaliśmy jak Tata wróci z pracy. Dużo i często sobie śpiewaliśmy.
Dziś ta sama nuta w myśli powraca, a ta myśl tak sobie kombinuje: może to role się odwróciły; może to teraz Krzyś śpiewa mi cichutko, a wyraźnie te same słowa; może teraz to on czuwa i przekonuje, że… „mamcia, będę z Tobą; tatko, z Tobą”.
I tym samym, właściwie sam Krzyś i jego piosenka szeptana mi w głowie zdecydowali o czym dziś Wam napiszę…
Jakaś melodia,zdarzenie,miejsce,bajeczka przypomina o synku…Tak ciężko na sercu się robi że kochająca Mamusia nie może ululać swego Aniołka…Ale Krzyś jest w każdej sytuacji przy swoich rodzicach…
Magdo, staramy się właśnie w takie wspólne każde sytuacje mocno wierzyć, dlatego nie boimy się tych wspomnień, choć czasem ciężko… Pozdrawiam ciepło!
Nie może… tylko na pewno Krzyś śpiewa cichutko 🙂 Bo przecież On zawsze jest z Wami i w najlepszej chwili i najgorszej też…
Musi śpiewać i dyktować drogę, bo przecież teraz to: „przede mną świat, a za mną już nikt…”. Mam nadzieję, że Krzyś i Kropek mają grube śpiewniki pełne mądrych dla nas nut!:-) Buziaki!
Mamo Krzysia masz niesamowitą umiejętność i talent pisania. Chłonę każde słowo, które pojawia się na tej stronie. Gdyby kiedykolwiek przyszedł Ci do głowy pomysł przelania myśli na papier np. o miłości macierzyńskiej to nie wahaj się ani chwili. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, dzięki za piękne słowa, aż się zarumieniłam, piszę tylko sercem… 🙂 Fajny pomysł, może kiedyś odważę się rozwinąć moją prozę z online na papier… Pozdrawiam ciepło!
Kochani jakże bliskie mi są Wasze odczucia, spostrzeżenia, pragnienia… Już trzy lata jak mój synek zamieszkał w Niebie, a wciąż tęsknię, myślę, pamiętam, tylko strach coraz większy i smutek, że czas zaciera ostrość wspomnień. Jejku gdy czytam Wasze wpisy (często czytam je też mężowi) doskonale rozumiem każde słowo – są jakby moje. My niestety nie mieliśmy tego szczęścia zabrania Piotrusia do domu, ale każdy dzień byłam z Nim, do końca. Pozdrawiam i łączę się w odczuciach
Magda
PS Piękny pomniczek dla Krzysia. I znów podobieństwo – my też Piotruńkowi zrobiliśmy taki z aniołkiem (zdjęcie na http://www.weremczuk.pl) i też nie ma takiego drugiego. Nasi chłopcy byli naprawdę wyjątkowi.
Madziu, choć nie znamy się osobiście, to bardzo jesteśmy Ci wdzięczni za napisanie… Za tyle ciepłych, pięknych, szczerych słów, które wierzę, że nie przychodzą łatwo.
Szkoda, że musimy poznawać się w takich okolicznościach. Szkoda, że te pomniki naszych synków nie są podziwiane jakieś co najmniej 80 lat później. Szkoda, że życie bywa takie przykre, niesprawiedliwe i często nie pytające nas o zdanie 😦
Jest tylko jedno pocieszenie: TAM jest pięknie, już nie cierpią, tam mają najlepiej, jeśli tu z nami musiało im być trudno i źle.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i męża! Obiecuję pisać jak tylko myśl i serce coś mądrego do głowy przyniosą.
Pomnik piękny! Wasz synek urodził się w ten sam dzień, co Tata Krzysia…
Ściskam mocno!
Aniu, pozwoliłam sobie dodać Twój blog do grona blogów przyjaciół na moim blogu:)
Aniu, dziękujemy za tę blogową przyjaźń :-* Zaraz też zamieścimy blog Marysi. Powodzenia we wszelkich planach!:-)