W jak Wujek…

„Przyjacielu, jeśli będzie ci dane żyć sto lat, to ja chciałbym żyć sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć ani jednego dnia bez ciebie.”
Alan Alexander Milne – Kubuś Puchatek
 Krzysieńku,
W czerwcu minie trzy długie lata odkąd stałeś się niewidzialny. Nie napiszę, że odkąd Ciebie z nami nie ma… Bo jesteś – bardziej niż ktokolwiek sobie może to wyobrazić. Jesteś, ale Cię nie ma… Nie ma Cię tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. „Jak oni sobie teraz poradzą” – pytali…  I choć wcześniej sobie nie wyobrażaliśmy temu podołać, przestaliśmy pytać samych siebie o siły i jednak uczymy się, bo musimy przemierzać te setki, niebawem tysiące dni bez Ciebie… niby normalnych, niby już codziennych, z radościami i smutkami, z przygodami, z żelazem póki gorące, z rozlanym mlekiem, igłą w stogu siana… Ot tak, cichutko snujemy nowy bagaż planów i marzeń… Przecież show must go on.
W ostatnich dniach Ktoś inny stał się niewidzialny, Ktoś bardzo Tobie i nam bliski – Twój Chrzestny, wujek ulubiony. Mówi się: „taki młody”…, „taki dobry”…, „tak nagle…”. Bo tak było. Potem wtóruje się: „widocznie tak miało być”…, „Bóg tak chciał”…, „kiedyś odnajdziesz sens…”, „teraz mu lepiej…”. Nie, nie miało tak być. Sens i odpowiedzi nie odnajdą się nigdy. A czy tu któremuś z Was było naprawdę źle? A pewnie i Bóg tak wcale nie chciał. Zadziałała czysta biologia. Komórka. Anatomia. Serce. Teraz tylko cichy telefon, pustka i rozdzierające się serce najbliższych.
A plastrem? Tylko czas… Tak, też w to nie wierzyliśmy… Czas – wyrocznia. Miłość – jest niewidzialna. A przecież „kiedy się kogoś kocha, ten drugi Ktoś (…)”…
A więc Wy, co porabiacie Chłopaki? Mogę się założyć, że Krzyś pochwalił się już Wujkowi dwoma balonikami złapanymi z bieszczadzkich połonin… Tymi samymi, które wujek dzielnie i z dziecięcym wręcz przejęciem wnosił rok w rok na szczyt podczas Rycerzykowych memoriałów. I spacerując sobie teraz spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc, macie dużo czasu na rozmowy… o tym co Tu – u nas i o tym co Tam – u Was.
Tu – smutno…, tęskno…, pełno bzdetnych pytań „po co to wszystko?”. Pewnie sądzicie, że marnujemy czas, że nie tak nauczyliście nas żyć. Ale przecież otacza nas Wasza podwójna już opieka, która udzieli jeszcze niejednej lekcji pt. „żyj tu i teraz, bym był z Ciebie dumny”. I kiedy trzeba, położycie niewidzialną głowę na naszej poduszce, utulicie… Potem otrzecie łzy, a kiedy trzeba… podyktujecie nowe Wasze-Nasze marzenia. W swoim czasie. Krzysiu, naucz Wujka dyktować. My, nauczymy Jego ukochaną Żonę słyszeć… niesłyszalne.
A Tam? Święty spokój? Wieczny odpoczynek? Nic podobnego! Przynajmniej mając za sobą spędzone prawie trzy lata z Krzysiem w „sąsiednim pokoju”, wiemy ile Aniołek czasem musi się napracować, wysłuchać, wyprosić, napsocić, by potem… naprawić, postawić drogowskaz i „dać kopa” na szczęście, na odwagę, na nową drogę życia. Wiemy, że Wy nie śpicie za długo. Że pewnie nie możecie się nagadać. Że pewnie trzymacie się razem za pan brat. Że komentujecie co nieco o tym, co my tu wyprawiamy. Że odpoczywacie wśród piękna, słońca i dobroci jakich… nasz świat nigdy tutaj nie zobaczy.
Aha… i Krzysiu, podziękuj prosimy Wujkowi za to, jak dzielnie czuwał przy Twoim łóżeczku i za to, jak szczerze był dumny z takiego Chrześniaka, bo my… nie zdążyliśmy.
Wy teraz macie czas na wszystko… Uczcie nas tutaj zdążać – kochać od nowa i być… odważnym.
Ślemy buziaki, Chłopaki!
 z_memoriału

RAP-ujemy „tak tak tak” Emilkowi!

Tak tak tak tak tak

Cichutko bije chore serce Emilka

Nie nie nie nie

Załamują się bliskich serca, gdy w każdej chwili bić przestać może.

Tak tak tak tak tak

mówią dziecka oczy, o życie prosząc, o pójście w dziecięce, beztroskie, pozytywne nieznane.

Nie nie nie nie nie

mówią polscy i nawet europejscy lekarze: „On do I Komunii w szeregu innych dzieci nie stanie”.

Tak tak tak tak

Mówi życiu Emilek, od pierwszych jego chwil, choć wielokrotnie się z nim już żegnał,

Nie nie nie nie

Wtórują mu dzielni Rodzice, którzy nie wierzą, by poddać się tracąc braciszka swojego bliźniaka.

Tak tak tak tak

Tetralogia Fallota z zarośnięciem zastawki tętnicy płucnej brzmi okrutnie, jest wyrokiem,

Nie nie nie nie

Tu nawet niemiecka klinika odmawia wyjścia operacji pomocy odważnym krokiem.

Tak tak tak tak

Daje sporą nadzieję na sukces operacja w Stanach

Nie nie nie nie

Cena za życie Emilka: 1,5 miliona dolarów (!) nie mieści się nawet w zwyczajnych głowach.

Tak tak tak tak

Pomyśl o swoim dziecku – nie spróbowałbyś zrobić dla niego wszystkiego… by żyło?

Nie nie nie nie

Nie zamykaj komputera.

Bo… Tak tak Tak Tak

Jest nas wystarczająco wielu.

Masz dziś coś lepszego do zrobienia niż uratowanie życia… 4-letniego chłopca?

Nie nie nie nie… 🙂

 

Zaproś na nasz kolejny KONCERT RAP Rodzinę i Znajomych! (udostępniaj!)
BILET – jak zwykle – 5 zł – bez wychodzenia z domu!

Dane do SUBKONTA oraz historię EMILA znajdziecie: TUTAJ

Zbiórkę możecie śledzić i wspierać na na https://www.siepomaga.pl/emil

Więcej o Emilku na jego stronie: http://emilkoryczan.pl

Jego losy śledźcie również na FB: TUTAJ

RAP Emil

/źródło: http://emilkoryczan.pl/

I piosenka:

U… jak Ufam.

I znów skrzy się choinka,

Mamusine pierogi wyskakują z garnka,

Iskry chochlikują między drewnem a ogniem w kominku…

Bajkowe Święta… Śnieg? To tylko dodatek.

Patrzysz na ustrojony dom, krzątaninę, bliskich u boku,

Myślisz: spełniło się. Znów jest dobrze.

I mądra-niemądra głowa wybiega naprzeciw –

Przyszłości…

Ciche plany ubierają płaszcz ogromnych nadziei.

Czy za kolejny rok będzie tak samo?

Czy tylko rok starszy garnek z pierogami trochę przyrdzewieje?

Jeśli jest dobrze, wiem, że tak będzie dalej… Bo czemu nie?

Przecież życie nie może być równią pochyłą.

A nie, właściwie to nie wiem… Tylko, aż… ufam.

I uśmiecham się do Tego, który wiem, że mnie rozumie.

Mam już dowody, że rozumie – przecież  dotychczasowe „jest dobrze” Komuś zawdzięczamy.

Choć czasem jest rewelacyjnie, czasem tak sobie –

średnia rachunków dni ciągle się zgadza: „jest dobrze”.

I ufam, że choć nasz największy Skarb występuje zawsze w postaci niewidzialnej,

To siedzi sobie na kolanach, przytulany przez najważniejsze Ręce tego Świata.

I ufam, że są tam w dobrej zmowie, żeby „nasz rachunek” ciagle się zgadzał.

I choć tak samo od lat bezgraniczna jest nasza tęsknota, miłość, jak i wiara,

Wiemy, że nasz Aniołek ma wszystko pod kontrolą i po swojemu nasze dni, decyzje, zdarzenia tutaj układa.

I tak snują się kolejne nasze niewidzialno-niesłyszalne rozmowy,

Cichą modlitwą spuentowane,

Aby „ufam” nigdy nie zawiodło,

Aby spełniły się te malutkie, a także te największe plany.

Bo przecież może być tak, że innych codzienność, dla niektórych może być… wszystkim.

Że marzenia biegną do takiej zwykłej, budzącej po nocach kołyski.

I chce się, by to tylko ten garnek przyrdzewiał,

żeby rachunek smutków i radości się zgadzał,

żeby nigdy u nikogo światło nie zgasło – nie w czas, nie tu, za wcześnie.

Ufam…

A gdy niemądra głowa zaczyna brnąć w czarniejsze strony scenariusza…

Wtedy wiem, że mam Anioła…

I nie zawaham się go użyć. Ufając.

I się po cichutku, prawie tylko z samym sobą uśmiecham…

Na te Święta i nadchodzący Rok,

Życzymy Wam Anioła – tego Stamtąd, bądź Stąd,

który pomoże zaufać…, że „będzie dobrze”, tak normalnie.

Żeby tylko garnek zardzewiał.

A tak w ramach ubezpieczenia, żeby zadziałało:

miejmy przy tym dobre, życzliwe serca. Nie tylko w Święta.

Dobro – zawsze wraca.

Ufam…

Ufasz?

 

angel1

Świąteczny RAP dla Julki

Święta tuż tuż,
W rytm kolędy i nasz RAP się stroi już.
A co gdy w Wigilię będzie tym razem o jedną osobę brak?
Tylko i aż dlatego, że miesiąc temu padła diagnoza: rak.
O trzyletniej dziewczynce tu mowa,
W której główce śmiertelna neuroblastoma się chowa.
Rozpoznać się dała niedawno,
A już wiadomo, że przerzuty pociągnęła nieubłaganie twardo.
Jula tych Świat nie spędzi w domu,
Z dala od Rodziców i dwóch siostrzyczek,
W szpitalnej sali będzie ciężkiej chemioterapii ufać i płakać – tylko po kryjomu.
Nikomu łez nie pokaże, żeby smutno nie było,
Ale o swą Iskierkę życia powalczy,
Póki jeszcze nadzieja, wiara i jej siła…
Za rok przecież znów Święta.
Niechaj wreszcie w całym rodzinnym składzie zabrzmi kolęda.
A dziś… Niech każdy z Was o naszej Trzylatce specjalnym darem serca pamięta,
Bo choroba może zgasić Iskrę dużo za wcześnie,
Dobrych serc lampion stwórzymy – dla Julki – w tym świątecznym geście.

Zaproś na nasz kolejny KONCERT RAP Rodzinę i Znajomych!
BILET – jak zwykle – 5 zł – bez wychodzenia z domu!

Dane do SUBKONTA oraz historię JULKI znajdziecie: TUTAJ (dane do przelewu po rozwinięciu 1-ego posta na FB)

FB_IMG_1450649117506

I… piosenka! Miłego tygodnia i Świąt… z dobrym sercem 🙂

T jak Teoria Gwiazd

Kochany Krzysiu, Gwiazdeczko nasza…

Dziś to Tata ma właściwie dla Ciebie opowieść… A że wiesz, że nasz Tata to niesłychanie mądry człowiek jest , to troszkę na jego wykładzie musisz się skupić – przynajmniej bardziej niż na mamusinym 😉 Zaraz przeniesiemy się troszkę znów ku niebu, ale inaczej niż zwykle, bo… polecimy do gwiazd!

Zatem najpierw wsiądźmy w wyimaginowany wehikuł i cofnijmy się trochę w czasie… Jakieś 13,82 miliarda lat… Właśnie wtedy miał miejsce Wielki Wybuch. To wtedy powstała cała materia, przestrzeń i czas… I można byłoby na tym poprzestać. No ale gdzie te gwiazdy? Otóż w czasie formowania się tej materii miały miejsce jednocześnie narodziny wielu gwiazd. Natomiast podczas wybuchu supernowych, czyli u schyłku już życia gwiazd – następuje z kolei wyrzut jej wielu pierwiastków w przestrzeń kosmiczną. I tym samym materia ta – kawałeczki rozpryśniętej gwiazdy podróżują w przestrzeni łącząc się znów często w większe skupiska, jak planety i kolejne pokolenia gwiazd. Taka pętelka, która się zamyka: od narodzin, po śmierć, do kolejnego połączenia się, by zamigotać na niebie. „Ale po cio mi ta cała aśtlonomia, Tatko?…” – pewnie zapytasz. Przecież Ty i tak już wiesz wszystko lepiej, cała Tajemnica Wszechświata jest Ci dobrze znana i nie zdziwi nas Twój uśmieszek politowania co my tutaj, malutcy pasjonaci kosmosu, chcemy z niego wyciągnąć.

Otóż Synku to, co jest jednak najbardziej fascynujące dla nas – malutkich, to zrozumienie, że gdy umierająca gwiazda wybucha, to cała materia z której była zbudowana, jej gwiezdny pył jest budulcem wszystkiego co nas otacza, w tym nas samych… I tak, cząstka gwiazd jest w nas – była w Tobie, jest we mnie, w każdej mijanej na ulicy czy w pracy osobie… Zawsze się uczyło, że kosmos to my. Mało kiedy się rozumie, że to stwierdzenie jest tak dosłowne. Fascynujące, prawda? Już wiesz, czemu często zupełnie prawdziwie możemy nazywać Cię Gwiazdeczką… 🙂

I taka puenta… Zbliżają się Święta… Jednych cieszy, innych irytuje, że „to już”. Wśród dekoracji, symboli świątecznych, pełno jest gwiazd… A może bliższe zastanowienie nad ich sensem, obecnością ich cząstek w nas pomoże nam być lepszym człowiekiem nie tylko w Wigilię, czy dwa kolejne dni, ale choćby przez cały grudzień… Miesiąc dobrych serc… Taki trening. Jeśli z wyższych sfer jesteśmy stworzeni, czemu schodzić tak często na niziny człowieczeństwa…? Skoro nosimy w sobie gwiezdny pył, niech on nas unosi ponad falę hejtu, zazdrości, wrogości wobec innych… Życzmy sobie dobrze.  Nieśmy zwykłą pomoc, życzliwość, ufność wobec innych. Róbmy dobry uczynek nie raz na miesiąc, a codziennie.

A przy okazji, niech każdy z nas poczuje się Gwiazdą! 🙂
Forestwander.com

Krzysiowy RAP dla… Krzysia!

Nie tylko zbieżność imion naszych chłopców połączyła,

bo niemalże ten sam wiek i „wyjątkowość medyczna” przypadku genetycznego

naszemu Aniołkowi, innego Krzysia na RAP-ową scenę postawiła.

Rycerzyk nasz malutki dziś będzie Wam całym sercem dyrygował,

aby choć troszkę zespół Alstroma u jego imiennika się schował.

Rzadka, niemalże nieznana choroba, a chłopczyka z Radomia odnalazła i zaatakowała.

Krzysio choć ma dopiero 4 latka, od jakiegoś już czasu

przestaje dobrze widzieć, okularki coraz mocniejsze i tak nie pozwalają mu dojrzeć na dalej niż metr piękna lasu,

I uszka też się buntują, bo choroba postępując,

słyszalne dźwięki wygłusza, ciszę wokół malując.

Jeśli zespół będzie naprawdę nieprzewidywalny i złośliwy,

przytuli się do Krzysiowego serduszka, nerek, wątroby i będzie tam też niszczycielsko bezlitościwy.

Nie ma czasu na czekanie aż choroba się rozgości,

Krzyś jak na swój wiek i tak dzielnie znosi konsultacje, lekarstwa, diagnozy, zastrzyki i Rodziców troski.

Aby konkretną pomoc zapewnić – rehabilitacją wyłączanych zmysłów oraz konsultacją  zagranicą,

Wszyscy tutaj na choć maleńką pomoc Krzysiowych sympatyków bardzo liczą!

Nasz Dyrygent batutą do Was macha, Kochani!

Piątaka przelejcie – aby inny Krzyś jak najdłużej widział, słyszał i uśmiechał się do swoich Taty i Mamy!

 

 

Zaproś na nasz kolejny KONCERT RAP Rodzinę i Znajomych!
BILET – jak zwykle – 5 zł – bez wychodzenia z domu!

Dane do SUBKONTA oraz historię KRZYSIA znajdziecie: TUTAJ (dane do przelewu na dole artykułu)

A lepiej poznacie perypetie Chłopca, śledząc Jego BLOG : TUTAJ

RAP Krzyś Radom

I… piosenka! Miłego weekendu… z dobrym sercem 🙂

 

S jak Storczykowe JESTEM

Już nie wiem jak dawno temu chcieliśmy Wam opowiedzieć naszą storczykową historię…

Wielkie podekscytowanie. Krzyś wraca do domu! Nareszcie! Tak bardzo wkrótce…
Pokoik dawniej gotowy, pozostał zapomniany, zamieniony na szpitalną salę… Zdał wyczekanie.
Trzeba go udekorować: ma być radośnie, chłopięco, przytulnie… Wszystko jest, a jeszcze i on…
Jeden, mały, niebieski storczyk ze zwykłego supermarketu, kupiony przelotem, po drodze do domu ze szpitala.
Dla Rycerzyka. Będzie na Niego czekał na jego komodzie.
Niebieski? – mówili. Będzie słaby, szybko zwiędnie, barwiony chemicznie… Nie dawali szans…
Storczyk blue rósł zgodnie z naszym baby blues, gdy już znaleźliśmy się w domu – wszyscy.
Gdy nasz Rycerzyk odwiesił na wieszak sprzęty, a założył skrzydła… storczyk wystrzelił – na biało.
Dwa miesiące później, w imieniny Krzysztofa (25.VII.2013) miał na sobie… 33 duże kwiaty. I kwitł non stop.
Każda historia ma swój dramatyczny zwrot. Ten zdarzył się wiosną tego roku.
Właśnie tej jeden – Krzysiowy, dźwigając dziesiątki kwiatów, ledwo stał, potrzebował podpory.
Mama Krzysia tak nieopatrznie chciała mu pomóc, że aż… złamała… u samej nasady. W ręku zostało… naręcze kwiatów.
Dawno w domu nie było tak głośno od płaczu, żalu i „co ja zrobiłam?!”… Nie odrośnie – wyczytano na mądrych forach.
Odkupiony. Na zastępstwo. Na hasło: „Dla bardzo ważnej osoby. Najpiękniejszy poproszę”.
Poprzedni – niewyrzucony, ogołocony z łodygi. I ten nowy, zdrowy, zjawiskowy. Oba storczyki. Na jednym parapecie.
Krzysiowego okna. W Jego kąciku. Jego kwiaty.
Wracamy po miesiącu wakacji – czerwiec tego roku. Coś się zmieniło… Biel kwiatów światło szyby zasłoniła.
Oba storczyki dumnie łodygi swoje uginają – dwadzieścia, trzydzieści kwiatów, ciągle nowymi się ozdabiają.
Najpierw skazany na wieczne zwiędnięcie – kwitł jak szalony. Potem doświadczony złamaniem – odbił jak nowo narodzony.
Dziś wszystkie pozostałe w domu storczyki w sen zimowy zapadają – po ledwie jeden kwiat może gdzieniegdzie mają.
Te dwa – Rycerzykowe – nie wiedzieć czemu – ciągle najbielsze, nieustannie rozkwiecone:
niezależnie od pory roku, dnia, nawet zimą, bez regularnego podlewania, bez nawozu nawet odrobiny.
My dobrze wiemy, kto w swoim kąciku swojego pokoiku dzielnie pracuje…
Podlewa, rozmawia, dogląda…, udając tylko… , że go nie ma.
Przecież „o swą różę trzeba dbać” – uczył go w bajkach na dobranoc Mały Książę.
I żaden pozorny „koniec” nie zwalnia z wypełniania tego obowiązku…
Skazany na nieobecność – wieczny odpoczynek – wiecznie JEST. Brakiem zdrowia doświadczony – skrzydła musiał założyć.
I w niewidzialnego Chłopczyka się zmienić… Widzą Go tylko Ci, co chcą widzieć.
W swoim pokoju.
W naszych serc przedsionku.
Nasz Ogrodnik Kochany.
Wielbiciel storczyków. I życia!
A  śmierć? Pozory…
Szepcą nam to co wieczór… dwa storczyki.

DSC_0691Krzysiowa hodowla…  Obecnie: 45 kwiatów.

DSC_0694I hodowla niczyja – parapet w pokoju obok… 🙂

RAP dla Amelki!

Patrzysz w oczy dziecka swego
Snując plany, posyłając w myślach do liceum renomowanego.
A co gdy nagle oczy te zdrowo i beztrosko błyszczeć przestaną,
Gdy zastanawiasz się jak długo Ci będzie jeszcze dane być Tatą i Mamą?
Dobrze te uczucia znamy i ten żal pochylenia nad ukochaną główką,
Gdy wiesz, że bakterie szpitalne i sepsa
Nie obronią zdrowia żadną ostatnio modną polityczną obiecanką lub wymówką.
Posocznica czyli sepsa grasowała też w krzysiowym ciele,
Otumaniała główkę, usztywniała nóżki, na samodzielność nie dawała szans zbyt wiele.
U Amelki choroba przyszła niespodziewanie,
Ledwo do szpitala zdążyli, jednak trwałe uszkodzenie mózgu nie było w niczyim planie.
I podobnie jak Krzyś, Amelka mała
Mimo trzech latek samodzielnie stanąć jeszcze rady nie dała.
Na szczęście między Księżniczką a Rycerzykiem jest duża różnica:
Ona ciągle ma szansę na wygranie walki o wiele uśmiechów i kroków od niesprawiedliwego im życia…
A oręże? Mieczem – rehabilitacja kosztowna i żmudna,
Tarczą? RAP-OWE bilety i pomoc wcale nietrudna!

 

Zaproś na nasz kolejny KONCERT RAP Rodzinę i Znajomych!
BILET – jak zwykle – 5 zł – bez wychodzenia z domu!

Dane do SUBKONTA oraz historię Amelki znajdziecie na jej akcji na SIEPOMAGA: TUTAJ

/źródło: Siepomaga.pl/

I piosenka – żebyśmy w przeciwieństwie do ludzi przedstawionych w tym klipie reagowali na otaczającą nas rzeczywistość!

R jak ratujmy Mozarta!

Skoro nadchodzi jesień, nadchodzą dłuższe wieczory… Co robić? Obejrzeć pewien film! 🙂
Nasz Aniołek podsunął nam całkiem niedawno ulotkę filmową… I pewnie byśmy ją zignorowali, gdyby nie bliski nam znaczeniem tytuł: „Anioł”.
Zaintrygowani, czytamy opis:
„W małym libańskim miasteczku rodzi się chłopiec z zespołem Downa. Mieszkańcy próbują namówić rodziców, by go oddali…”

Nie będziemy zdradzać wiele więcej, bo urok filmu straciłby swój sens. Jednak dawno w kinowej sali nie byliśmy tak zaczarowani przez niezwykłą plastykę obrazu; przez prostotę historii, która odkrywa złoża prawd; przez humor, który jednocześnie bawi i wzrusza.
Film stał nam się bliski – tak, przez samą tematykę – w końcu mamy naszego najprywatniejszego i najukochańszego Ghadi’ego*) (Anioła) i sami doświadczyliśmy jak wiele dobra sprawiło jego króciutkie pojawienie się wśród nas… I to dobro ciągle się dzieje…

Libański film nie tylko właśnie o wierze (która chcąc nie chcąc porządkuje rzeczywistość) snuje piękną Opowieść. Ośmiesza też ludzką hipokryzję, punktuje życiowe wartości, upraszcza zbyt obcą „procedurę” bycia dobrym człowiekiem. Aż w końcu zostawia widza z nakazem: „pozwól swojemu synowi wypełnić jego rolę…”. Poczuliśmy… nutę dumy.
I puenta:

„Gdyby w tamtych czasach istniała ultrasonografia, nie mielibyśmy Mozarta”.

… I z tą myślą Was zostawiamy 🙂

P.S. Film „Anioł” – może jeszcze do obejrzenia w małych kinach studyjnych lub… Internecie? 🙂

Nikosiowe serduszko w rytmie RAP

U Mamy zawsze najlepiej…

Ciepły kąt, ciepły piec – śpiewano…

A Nikosiowi tylko w mamusinym brzuchu gwarancję życia dano,

gdy jego serduszko w połowie trwania ciąży zbadano.

I już nigdzie indziej nie może być bezpiecznie,

bo gdy lewej części serca brakuje,

o wyczekiwane szczęście Nikosiowego przyjścia na świat walczyć nagle trzeba koniecznie.

I znów skoro serduszko i ogromna wada,

pojęcie „być” albo „nie być” nieme ze strachu usta w cichą prośbę-modlitwę składa.

I znów skoro walka o jeden dziecięcy i beztroski szczebiot na tym świecie więcej,

w sercowych sprawach tylko do niemieckiego profesora Malca trzeba wyciągnąć o pomoc ręce.

Polska nasza pomóc fachowością przy tak skomplikowanej wadzie pozornie nie może,

ale sama mając serca czujące i zdrowe – podaruje ich cząstkę na Rap-owym koncercie,

dołączając „piątakowy” bilet z dobrodusznym „Aniele Boże”…

Zaproś na nasz kolejny KONCERT RAP Rodzinę i Znajomych!
BILET – jak zwykle – 5 zł – bez wychodzenia z domu!

Dane do SUBKONTA oraz Nikosiową Historię znajdziecie na jego aukcji na SIEPOMAGA: TUTAJ

Untitled-2_Fotor

/źródło: siepomaga/

I piosenka – sercowy klasyk!