„Przyjacielu, jeśli będzie ci dane żyć sto lat, to ja chciałbym żyć sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć ani jednego dnia bez ciebie.”
Alan Alexander Milne – Kubuś Puchatek
Krzysieńku,
W czerwcu minie trzy długie lata odkąd stałeś się niewidzialny. Nie napiszę, że odkąd Ciebie z nami nie ma… Bo jesteś – bardziej niż ktokolwiek sobie może to wyobrazić. Jesteś, ale Cię nie ma… Nie ma Cię tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. „Jak oni sobie teraz poradzą” – pytali… I choć wcześniej sobie nie wyobrażaliśmy temu podołać, przestaliśmy pytać samych siebie o siły i jednak uczymy się, bo musimy przemierzać te setki, niebawem tysiące dni bez Ciebie… niby normalnych, niby już codziennych, z radościami i smutkami, z przygodami, z żelazem póki gorące, z rozlanym mlekiem, igłą w stogu siana… Ot tak, cichutko snujemy nowy bagaż planów i marzeń… Przecież show must go on.
W ostatnich dniach Ktoś inny stał się niewidzialny, Ktoś bardzo Tobie i nam bliski – Twój Chrzestny, wujek ulubiony. Mówi się: „taki młody”…, „taki dobry”…, „tak nagle…”. Bo tak było. Potem wtóruje się: „widocznie tak miało być”…, „Bóg tak chciał”…, „kiedyś odnajdziesz sens…”, „teraz mu lepiej…”. Nie, nie miało tak być. Sens i odpowiedzi nie odnajdą się nigdy. A czy tu któremuś z Was było naprawdę źle? A pewnie i Bóg tak wcale nie chciał. Zadziałała czysta biologia. Komórka. Anatomia. Serce. Teraz tylko cichy telefon, pustka i rozdzierające się serce najbliższych.
A plastrem? Tylko czas… Tak, też w to nie wierzyliśmy… Czas – wyrocznia. Miłość – jest niewidzialna. A przecież „kiedy się kogoś kocha, ten drugi Ktoś (…)”…
A więc Wy, co porabiacie Chłopaki? Mogę się założyć, że Krzyś pochwalił się już Wujkowi dwoma balonikami złapanymi z bieszczadzkich połonin… Tymi samymi, które wujek dzielnie i z dziecięcym wręcz przejęciem wnosił rok w rok na szczyt podczas Rycerzykowych memoriałów. I spacerując sobie teraz spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc, macie dużo czasu na rozmowy… o tym co Tu – u nas i o tym co Tam – u Was.
Tu – smutno…, tęskno…, pełno bzdetnych pytań „po co to wszystko?”. Pewnie sądzicie, że marnujemy czas, że nie tak nauczyliście nas żyć. Ale przecież otacza nas Wasza podwójna już opieka, która udzieli jeszcze niejednej lekcji pt. „żyj tu i teraz, bym był z Ciebie dumny”. I kiedy trzeba, położycie niewidzialną głowę na naszej poduszce, utulicie… Potem otrzecie łzy, a kiedy trzeba… podyktujecie nowe Wasze-Nasze marzenia. W swoim czasie. Krzysiu, naucz Wujka dyktować. My, nauczymy Jego ukochaną Żonę słyszeć… niesłyszalne.
A Tam? Święty spokój? Wieczny odpoczynek? Nic podobnego! Przynajmniej mając za sobą spędzone prawie trzy lata z Krzysiem w „sąsiednim pokoju”, wiemy ile Aniołek czasem musi się napracować, wysłuchać, wyprosić, napsocić, by potem… naprawić, postawić drogowskaz i „dać kopa” na szczęście, na odwagę, na nową drogę życia. Wiemy, że Wy nie śpicie za długo. Że pewnie nie możecie się nagadać. Że pewnie trzymacie się razem za pan brat. Że komentujecie co nieco o tym, co my tu wyprawiamy. Że odpoczywacie wśród piękna, słońca i dobroci jakich… nasz świat nigdy tutaj nie zobaczy.
Aha… i Krzysiu, podziękuj prosimy Wujkowi za to, jak dzielnie czuwał przy Twoim łóżeczku i za to, jak szczerze był dumny z takiego Chrześniaka, bo my… nie zdążyliśmy.
Wy teraz macie czas na wszystko… Uczcie nas tutaj zdążać – kochać od nowa i być… odważnym.
Ślemy buziaki, Chłopaki!
Tak bardzo przykro, kiedy odchodzi Ktoś bliski [*]
Dziękujemy, Aniu i Michale.