Na początku tej krótkiej notki włączamy muzykę:
Gotowi? Głośność odpowiednio ustawiona? Zaczynamy więc… Posłuchajcie:
Kilka tygodni temu jadąc tramwajem miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie dwóch panów (nawet specjalnie nie musiałem się starać wsłuchiwać, po prostu głośno rozmawiali obok mnie). Jeden – elegancki, starszy człowiek, drugi – wręcz przeciwnie, styrany życiem, dbający nie o swój wygląd, a o odpowiedni, stały poziom etanolu we krwi pozwalający mu utrzymywać względny stan nieważkości. Przepraszam za stereotypy, ale tak to z mojej perspektywy wyglądało (i było czuć). Tym bardziej może dziwić temat ich rozmowy… Otóż ten drugi pan, nazwijmy go roboczo „pan styrany życiem” zadał takie oto pytanie „eleganckiemu panu”:
„Czy śmierć jest przeciwieństwem życia? Czy może jego kontynuacją?”
W tym momencie – pewnie jak i Wy teraz – dostałem obuchem po głowie spodziewając się raczej tekstu typu: „Kierowniku, daj 2 złote…”.
Niestety nie słyszałem dalszego ciągu ich rozmowy, nie wiem więc do jakich wniosków owi panowie doszli, dyskutowali jednak długo.
To pytanie spowodowało jednak w mojej głowie pewien niepokój – jeśli martwi się o to „pan styrany życiem”, to może i mnie pasowałoby wrócić do tego pytania i poszukać na nie odpowiedzi.
Nasze doświadczenia od długiego już czasu opisywane na tym blogu skłaniają do jednoznacznej odpowiedzi: ŚMIERĆ jest kontynuacją ŻYCIA, zaraz po niej również jest ŻYCIE. Śmierć jest łącznikiem między jednym, a drugim życiem. Mnie to się kojarzy z – może zbyt pejoratywnym – porównaniem, ale jakie można mieć porównania w głowie po dwóch dniach spędzonych przy suto zastawionym stole: czy kolacja jest przeciwieństwem obiadu, a może jego następstwem? To może jeszcze inaczej: czy wtorek jest przeciwieństwem poniedziałku? I tak dalej, można mnożyć takie przykłady w nieskończoność.
Czy czegoś innego byliśmy świadkami jeszcze kilka dni temu, podczas Wielkiej Nocy? Czy Wy też widzicie wspólne słowo łączące „pasję Chrystusa” przeżywaną w Wielki Piątek (z łac. passio – męka, cierpienie) z „pasją życia”? PASJA oznacza dla nas przecież przede wszystkim coś miłego, jakieś ulubione zajęcie, hobby… Człowiek z pasją jest człowiekiem szczęśliwym. Czy pasja przeżywana przez nas w nasze ostatnie dni uczyni nas również ludźmi szczęśliwymi po śmierci? Czy będziemy mieli pasję życia po śmierci?
Coś lub Ktoś przecież jednak spowodowało, że patrząc na górski strumień, sielski krajobraz, morskie fale mówimy: „Jak pięknie!”. Rodzice nas tego nie nauczyli, nikt nam nie powiedział: „Gdy zobaczysz góry, morze, lasy – mów: ale tu cudownie, pięknie!”. A jednak w głębi duszy sami to czujemy, gdzieś zaczyna drgać w nas ta mała boska cząstka wprawiając w oscylacje każdą komórkę naszego ciała.
Czekajmy więc na naszą Wielkanoc, bądźmy ludźmi z pasją szykując się na naszą osobistą Pasję, na Wielkanoc całego Wszechświata.