H jak Holandia nasza najpiękniejsza! (nasz scenariusz – część trzecia)

Tytuł wpisu nawiązuje do alegorii Holandii opisanej w I części naszego scenariusza: dla przypomnienia TUTAJ.

c.d…

SCENA X

WNĘTRZE – MIESZKANIE – DZIEŃ

MAMA KRZYSIA krząta się po kuchni. Słychać dzwonek do drzwi. Wyciera dłonie w ścierkę, idzie otworzyć. Za drzwiami stoi PANI DOKTOR (60) elegancko ubrana, dość tęga.

PANI DOKTOR

(ze współczuciem w głosie, poważnie)

Dzień dobry. Jak dobrze widzieć, że się Pani jeszcze uśmiecha.

MAMA KRZYSIA

(zmieszana, poważnieje)

Lubimy gości. Zapraszam.

(ucina krótko)

Przechodzą obie do pokoju, pani doktor zbliża się do łóżeczka.

PANI DOKTOR

Oj, Ty moje Biedactwo.

Patrzy i głaszcze po główce śpiącego chłopca.

MAMA KRZYSIA

(entuzjastycznie)

Pani Doktor, schodzimy powoli z tlenu! Już prawie godzinę wytrzymuje samodzielnie!

PANI DOKTOR

(zdaje się w ogóle nie słuchać)

A może to jest jego kres… Jest niestety taki jedyny na świecie z akurat tak pogmatwaną genetyką, że nie wiadomo jakie nas czekają rokowania…

MAMA KRZYSIA

(smutnieje, ucina dyskusję nie podejmując dalej tematu)

Pani Doktor, proszę obejrzeć jego brzuszek, wydaje się znowu większy i chyba mu dokucza.

PANI DOKTOR jeszcze chwilę w milczeniu stoi nad łóżeczkiem, po czym bez słowa zakłada stetoskop i osłuchuje KRZYSIA.

SCENA XI

WNĘTRZE – MIESZKANIE – DZIEŃ

Przedpokój. MAMA KRZYSIA zamyka drzwi za osobą wychodzącą (PANIĄ DOKTOR).

Odwraca się plecami i opiera się o drzwi, jest smutna, zgaszona, inna niż przedtem.

MAMA KRZYSIA

(cicho pod nosem, poważnie)

Nie oczekuję cudów. Ale jakim prawem tak kochacie wydawać wyroki…

Potrząsa na boki głową odrzucając zrezygnowanie, odzyskując energię na twarzy jakby zbierała się w garść.

Wraca do pokoju. Wraz z przekroczeniem progu sypialni, przyklaskuje w ręce, znów się uśmiecha i głośno, z werwą zwraca się do synka.

MAMA KRZYSIA

(energicznie, z ironią)

Patrz Syneńku, jakoś nie rozsypaliśmy jeszcze żyletek wokół mamusinego łóżka.

Dziwne, nie?

Z niewielkiego oddalenia kamera pokazuje pieszczoty MAMY KRZYSIA i KRZYSIA. Po chwili, MAMA KRZYSIA bierze dziecko z łóżeczka na ręce i w rytm przygrywającej w tle muzyki tańczą walca odliczając jego standardowy takt kroków. KRZYŚ przytulony, patrzy gdzieś w dal, ale zerka na MAMĘ KRZYSIA od czasu do czasu. Nie uśmiecha się, ale ma pogodny i dość rezolutny wyraz twarzy.

SCENA XII

WNĘTRZE – KAMIENICA – DZIEŃ

Klatka od wewnątrz kamienicy. Zza przeszklonego lustrem weneckim okienka widać zbliżającą się z zewnątrz męską sylwetkę. Otwierają się drzwi, wchodzi mężczyzna z teczką do środka: TATA KRZYSIA (28). Zamyka drzwi i chwilę patrzy przez szybę drzwi wejściowych na zewnątrz.

TATA KRZYSIA

(zadumany)

Jak to dobrze wracać do domu. Do domu… Nawet nie wiecie, ile to dla nas znaczy… po tylu miesiącach, gdy nikogo całymi dniami w nim nie było, a służył tylko za sypialnio-wypłakalnię.

(patrzy na przechodzących na zewnątrz przechodniów)

Osiem miesięcy. Osiem wstrząsających miesięcy życia w szpitalu, wokół chorych, często umierających dzieci. My i nasze dziecko… I te rozmowy z lekarzami: „Co dziś, jak dziś…? Lepiej? Aha…gorzej. No ale kiedy do domu?” Godziny odwiedzin… Racjonalnie rzecz biorąc racja, ale serce… Serce Rodzica ma wrażenie wpuszczania go do własnego dziecka jak do jakiegoś sklepu: godzinka w południe, godzinka po południu, tyle. Masz dziecko, ale tak jakbyś go nie miał. I tym regułom trzeba się podporządkować, trzeba i koniec. Ale gdzie tu przy największej miłości można mówić o jakichkolwiek prawach i obowiązkach…

Kochasz – wierzysz. Kochasz – tęsknisz. Tyle.

Już pod koniec swojego monologu, odwraca się w stronę klatki i zbliża się do mieszkania. Przy ostatnich słowach, naciska klamkę i wchodzi do mieszkania.

SCENA XIII

WNĘTRZE – POKÓJ – DZIEŃ

TATA KRZYSIA trzyma KRZYSIA na kolanach siedząc na skraju łóżka. KRZYŚ patrzy na TATĘ, ma odchyloną, podtrzymywaną jeszcze główkę. MAMY KRZYSIA nie ma w pokoju. Słychać tylko jakieś odgłosy z kuchni.

TATA KRZYSIA

(pieszczotliwie, patrząc w oczy synkowi czyta z jego wyrazu twarzy i prowadzi dialog)

Jak tam Przyjacielu, opowiadaj, mama była grzeczna?

(zmienia ton i słownictwo na dziecięce)

Tjak Tatko, tloskę żeśmy dziś zaśpali ze wsystkim, ale daliśmy ladę potem i plan dnia zlobiony.

(wraca do swojego tonu)

A spacerek był, czy będzie?

(znów dziecięcym głosem)

Nie było spacelka, bo duzo gościów mieliśmy w domku, to znacy ja miałem i się tatko nie wylabiam ze wsystkim. A jesce pani doktol powiedziala jakoś mamci, że musimy jutlo jechać do szpitalka na chwilkę, żeby mi coś tam musieli pse…pse…toczyć? Mamcia wytlumacyla, że taki wolecek celwony nade mna będzie wisiał, jak balscyk i mnie to wzmocni i będę się lepiej cuł.

(wraca do swojego tonu)

No to Ci się kolego wycieczka znów szykuje! Ale wiesz, wszystko dla twojego komfortu, nasz priorytet! A teraz chodź do mamy, bo tam coś ładnie pachnie z kuchni, a tata głodny jak wilk. A Twój brzuszek pełny.

TATA KRZYSIA całuje go w brzuszek, wstaje z synem w ramionach i zmierzają w stronę kuchni.

SCENA XIV

WNĘTRZE – MIESZKANIE – DZIEŃ

Ogólny rzut na mieszkanie. Dzwoni dzwonek do drzwi. TATA KRZYSIA otwiera. Za drzwiami stoi troje młodych osób: CIOCIA (28), CHRZESTNY (28), CHRZESTNA (25).

Wchodzą do środka, radosne przywitanie. Mają ze sobą kolorowe torebki, balony, kolorowe czapeczki na głowie.

CIOCIA:

Umówiliśmy się najpierw, żeby wspólnie przyjść, co by Wam dzwonek za często nie przeszkadzał.

TATA KRZYSIA

(żartując)

Krzysia jego dźwięk już nie rusza, jak zmęczony, to i tak śpi, od tych wszystkich sprzętów i alarmów przyzwyczajony. To tak, jak ja mam z budzikiem rano!

Wchodzą do salonu, panuje początkowo chaos. KRZYŚ siedzi elegancko ubrany na kanapie w swoim foteliku. CHRZESTNY zakłada mu na główkę najbardziej kolorową i największą czapeczkę. MAMA KRZYSIA szykuje na stole napis na torcie z wbitymi dwoma świeczkami w kształcie jedynek. TATA KRZYSIA wyjmuje szampan bezalkoholowy. CHRZESTNA pokazuje Krzysiowi kolorową zabawkę i wkłada mu ją do rączek mówiąc czule do niego (w tle, pośród gwaru – nie słychać wyraźnie)

CIOCIA

(patrząc na tort)

A to jeszcze nie mamy pełnych dwunastu miesięcy, faktycznie, to dopiero za miesiąc…

MAMA KRZYSIA

(radośnie)

Wiesz, u nas jak zawsze, od początku nie tracimy czasu i szans. Świętujemy co miesiąc. Przecież kto powiedział, że urodziny trzeba obchodzić tylko raz w roku.

TATA KRZYSIA

(zaczyna radośnie, po czym smutnieje)

Z każdym miesiącem nasz Jubilat zdrowieje, bo fajne prezenty dostaje, co Przyjacielu?

(spogląda na synka)

Tylko to śpiewanie „Sto lat”… a właściwie „niech żyje, żyje nam”, gdy nabiera przecież tego dosłownego sensu, tak gardło ściska.

MAMA KRZYSIA

(z entuzjazmem)

W tym miesiącu jeszcze zabawkowo, jakieś edukacyjne książeczki Krzysiu dostał. Ale za miesiąc szykujemy dla niego prawdziwie wyjątkowy prezent: gwiazdkę z nieba… Naprawdę!

CHRZESTNY

To jak takie huczne mamy świętowanie teraz, to ja aż się boję pomyśleć, co będzie się działo tu za miesiąc!

Z lekkiego oddalenia obserwujemy świętowanie urodzin. Zdmuchiwanie świeczek z tortu przed Krzysiem, poprzedzone zamknięciem oczu przez MAMĘ i TATĘ KRZYSIA
i pomyślenie życzenia. Dalsze rozpakowywanie prezentów. Wzniesienie toastu rozlanym wcześniej szampanem. Zabawy i pieszczoty z siedzącym w foteliku KRZYSIEM.

c.d.n.

  DSC_0145

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s