„Nie odległością mierzy się oddalenie. Za murem swojskiego ogrodu może kryć się więcej tajemnic niż za murem chińskim, a milczenie szczelniej osłania duszę małej dziewczynki niż złoża piasków oazy na Saharze”.
/Antoine de Saint-Exupery/
Kochany Krzysieńku,
To nasz kolejny list do Ciebie. Kolejny dyktowany myślą o Tobie. Kolejny pisany emocją… taką radosno-smutną, bo… ta najbardziej upragniona Bliskość jest zawsze tak daleko.
Wiesz… Przychodzą czasem takie myśli, że ma się ochotę wszystko rzucić i wyjechać. Rzucić? Wstawanie co dzień rano, aby biec na czas do pracy; monotonne wykonywanie takich samych obowiązków; wieczorne zmęczenie pt. „nic mi się już nie chce”, zmuszanie się do sprzątania, ugotowania, prasowania. Dlaczego rzucić? W gruncie rzeczy wszystkie te rzeczy mogą być całkiem przyjemne gdyby mieć na nie czas; gdyby nie traktować ich w pojęciu „robię, bo muszę”, ale „robię, bo lubię i chcę”; gdyby wykonywać je w innej scenerii niż domowy zgiełk, medialny chaos, prywatne rozterki na jeszcze inny temat… Wyjechać? Najlepiej tak bez walizki. Najlepiej tak w jedną stronę. Najlepiej tam, gdzie się teraz biegnie nasze wyobrażenie, myśl, marzenie każdego z nas z osobna… Więc co powiesz na mały domek, gdzieś pod lasem? Taki cały z drewna? Taki prawie samotny (z kilkoma sąsiadami gdzieś w oddali)? Tak urządzony, że masz wrażenie, że się do Ciebie wszystko w środku uśmiecha, że wszystko przytula, daje schronienie… nie ciału, a duszy. Mamcia…, ale co Ty tu opowiadasz? Pewnie marszczysz czółko nie do końca rozumiejąc. Tak, Krzysiu, marzenia na tym polegają – nawet najbardziej kwiecisty opis nie zawsze daje finał ich zrozumienia. Są, ale są takie ulotne. Są, ale takie niedopowiedziane. Są tak blisko, a jednak tak daleko. Są. I niektóre się realizują. Niektóre się zapomina. Niektóre ciągle się pojawiają. I zawsze się do nich tęskni. Ot, taka bliskość do dalsza.
Świat tak bardzo pędzi naprzód. Otwierają się kolejne bloki startowe wydarzeń, opinii, nowości… Ciągle. Bez końca. Niby człowiek potrafi z cząsteczki włosa poznać wszystko o drugim człowieku. Niby za kilkadziesiąt lat będziemy spędzać wakacje na Marsie. Niby kiedyś wreszcie wynajdziemy lekarstwo na nieśmiertelność. Niby więcej o chmurze będzie w komputerze, tablecie, smartfonie, dysku ssd niż na niebie. Dal… Za dalą dal. To tu wciąż spadają samoloty. To tu co dzień ludzie umierają na ulicach. To tu z dnia na dzień krzyczą najgłośniej ci, co wiedzą najmniej. To tu, rodzą się chore dzieci. To tu trwa wojna na filozofie, języki, turbany, rodzaj pacierza. To tu zdarza się, że zupa w czyimś domu jest jednak za słona. To tu kurs walut dyktuje werdykt. To tu pieniądz potrafi być wszystkim. To tu… Blisko. Bardzo blisko. Obok.
Syneczku, wierząc, że Ty wszystko widzisz i wszystko rozumiesz… próbuję sobie wyobrazić Twoją minę. Co sobie wtedy myślisz? Że świat zwariował? Czy to my w tym świecie już całkiem straciliśmy głowy albo serca? Zaciskasz oczka, zakrywasz uszka, albo… jesteś dumny potrafiąc unosić nas ciągle ten milimetr nad ziemią. Ty jesteś naszą daleką Bliskością. Choć nie do końca odgadnioną i niewyobrażalnie daleką, bezapelacyjnie jakoś i gdzieś jesteś… I ta nasza „relacja” obejmująca czas, kiedy byłeś tu – blisko oraz ten bezczas, kiedy jesteś Gdzieś Tam – daleko, faktycznie skrywa „więcej tajemnic niż za murem chińskim”.
Nauczyłeś nas, że bloki startowe otwierają się i zamykają same. Że pewnych spraw się nie przeskoczy. Że czas ma płynąć, a łzy mają zalewać uśmiech i na odwrót. Wiemy przecież, że i tak będą spadać samoloty, że będą rodzić się chore dzieci, że i tak nie raz jeszcze zatrzęsie się ziemia. Jednak pomagajmy naokoło ile się da; angażujmy się ile potrzeba i więcej; myślmy za siebie i za innych. Żyjmy w pełni – tu blisko! Dla innych. A daleko… i tak czeka na nas zapewne coś innego niż sobie zaplanowaliśmy. Nie marnujmy czasu na „co by było gdyby”, nie zużywajmy energii na krytykowanie i na szukanie wokół samych wrogów, nie traćmy siebie na bezowocne zmęczenie. Dal zostawmy dali – przyjdzie w swoim czasie. Bądźmy blisko – tu i teraz, dziś. A wtedy… Wtedy najbardziej daleka bliskość zapuka do nas sama, jeśli tylko o nią zawalczymy uczciwie i z determinacją. Wtedy nawet mały, drewniany domek w górach okaże się już nie marzeniem, a jego spełnieniem. I będziemy do niego uciekać zawsze wtedy, aby się opamiętać: aby Ciebie znajdować bliżej niż się komukolwiek może wydawać; aby odmierzać kroki, a nie kilometry; aby radość i spełnienie znajdować blisko, zapominając o szklanej kuli i wróżkach. Jak mawia fajne przysłowie: Chcesz być szczęśliwy? To bądź! Bo… „nie odległością mierzy się oddalenie”.
Mądrość i dojrzałość wypływa z każdego słowa, z każdego przemyślenia, a ja jak zawsze jestem z Wami i trzymam kciuki za spełnienie wszystkich marzeń i jakże często powtarzam sobie i mojemu ukochanemu Przemutkowi, że trzeba żyć tak, jakby jutra miało nie być, a czasem pewnie i dobrze, że nie wiemy, co przyniesie los…