Jak wygląda nasze życie?
Pewnie wielu z Was zastanawia się, jak może wyglądać życie rodziców po stracie dziecka… Próbując odpowiedzieć na to pytanie pozwólcie, że posłużę się pewną metaforą.
Każdy z nas ma w życiu jakiś cel – jedni chcą zrobić karierę, inni stawiają wszystko na rodzinę, niektórzy na podróże, celem jeszcze innych jest tylko i wyłącznie bogacenie się… Każdy z nas buduje w życiu jakiś symboliczny „dom”…
A jak to jest w naszym przypadku? My też zaczęliśmy budować taki „dom”… Wszystko szło zgodnie z planem: przygotowaliśmy plany budowy, zaopatrzyliśmy się w materiały, powstawały solidne „fundamenty”, później zaczęliśmy wznosić „mury”. Plan architektoniczny domu był stworzony przez nas i przez nas też realizowany. Oczywiście zdarzały się – jak u każdego – mniejsze i większe katastrofy budowlane. A to się zawalił jakiś fragment muru, a to coś w „planach budowy” było tak, a rzeczywistość wymuszała zrobić to inaczej. Cały czas jednak mury pięły się w górę. Zwieńczeniem miał być okazały, piękny „dom naszego życia”.
W 2012 roku kiedy dowiedzieliśmy się, że Krzyś jest bardzo chory, z każdą kolejną złą wiadomością nasze mury zaczęły się powoli walić i sypać. Przestawaliśmy panować nad naszą budową… Kolejne i kolejne dni przynosiły burze, które szarpały i wreszcie w efekcie porwały dach. Kolejne kataklizmy pogodowe niszczyły to, co było w środku domu, gdzieś w głębi serca.
To co stało się jednak 5 czerwca 2013 r. można przyrównać tylko i wyłącznie do końca świata – końca naszej budowy. Wichura, a właściwie tornado, które przeszło nad nami doszczętnie zniszczyło wszystkie nasze plany, nasze połatane przez ostatnie miesiące ściany, nasz naprędce przykryty prowizorycznie dach… Nie został nawet „kamień na kamieniu”… Dokonało się dzieło zniszczenia…
I staliśmy tak pośrodku gruzowiska z pytaniem na ustach: „I co teraz z naszym domem”? Na czym mamy teraz zbudować dzieło naszego życia? Powoli, ale nie bez bólu w sercach zaczęliśmy sprzątać to, co z niego pozostało: pęknięte cegły, kawałki szkła, kilka strzykawek, rozrzucone zabawki, jakiś pluszowy miś… Po chwili, gdy obejrzeliśmy się dookoła, zobaczyliśmy ludzi… Ludzi obcych, którzy jednak przyszli nam pomóc sprzątać nasze życie… To byliście WY! Wy, którzy zaprzyjaźniliście się z nami przez cały ten czas burz poprzez ten blog! Tak więc z Waszą pomocą uprzątnęliśmy cały ten bałagan!
Co jednak było później? Przed nami zostały tylko fundamenty, których huragan nie zniszczył… A co można zrobić z fundamentami? Można zacząć na nich budować, za co też od razu się zabraliśmy! Nie można bowiem ich zostawić, bo przez lata bez budowy prędzej czy później zostałyby również zniszczone, popękane…
Zaczęliśmy więc kolejną budowę! Z tą tylko różnicą, że to nie my już będziemy Architektami naszego Losu, ale Ktoś inny. Ktoś, kto mieszkał w poprzednim, zburzonym „domu”… To nie my mamy w rękach plany budowy, ale Ktoś inny… Nie wiemy nawet jak będzie wyglądał ten „dom” po ukończeniu. Ktoś inny jest już Kierownikiem Budowy. Po prostu staramy się nosić tylko cegły, mieszać zaprawę, pokornie wykonywać polecenia Krzysia, które on nam przekazuje do naszych serc w postaci planów architektonicznych kolejnych pięter. Co z tego wszystkiego wyniknie? Nie mamy pojęcia. Póki jednak w górę znów pną się mury, my jesteśmy szczęśliwi! 🙂
P.S. Dziękujemy, że z nami byliście i jesteście! Że stoicie za nami murem – mimo, że naszych prywatnych murów jeszcze nie zbudowaliśmy…
Zbudujecie na tych fundamentach coś pięknego i wyjątkowego.
:*
Jestem pewna ze dzieki tak dobremu kierownikowi budowy ten nowy dom bedzie niezniszczalny 🙂 A jesli trzeba pomocy w noszeniu cegiel, to wszyscy jestesmy gotowi do pomocy :*
życzę pięknej willi, bo na to zasługujecie!!!
Ten Dom… będzie się pioł po fundamentach waszej milośći… z każdą kolejną „cegiełką ” będzie mocniejszy…będzie potężny…
Aniu jestem pewna, że chociaż „plany budowy” się zmieniły to i tak zbudujecie coś wyjątkowego. Bo przecież ciągle fundamentem waszego Domu jest wielka miłość do Krzysia, miłość która jest silniejsza od samej śmierci.