Otwieramy TE drzwi jeszcze szerzej…

Jeśli faktycznie postanowienia noworoczne istnieją tylko po to, by po magicznej północy móc zacząć je z szelmowskim uśmiechem łamać – nie robimy w tym roku żadnych postanowień, żadnych „must have”, „must be”, „must do”. Ale… nie wyrzucamy kalendarzyka! Na pewno będzie on inny od zeszłorocznego, na pewno bez tych najważniejszych spotkań, planów, bez swojego „epicentrum”, wokół którego wszystko się kręciło i kręcić by się chciało, a któremu na imię było Krzyś.

Bez epicentrum naszych działań jest pustka, jest tylko czas przeszły, jest teraźniejsze „nic”. A właściwie nie tyle „jest”, co „mogłoby być”. Bo NIE jest. Bo kto powiedział, że Epicentrum ma się znajdować tuż obok, że ma być widoczne, że ma mówić głosem lub kwileniem, że ma dotykać rączką…?! Wierzcie lub nie: Krzyś udowadnia, że niewidzialnie można więcej – wie się więcej, widzi się więcej, czuwa się lepiej… Jedyne co jest mu trudniej: przekonać, że JEST naprawdę, udowodnić, że KOCHA jak nigdy dotąd…

Nasze Epicentrum jest nadal – bezszelestnie, a czasem krzyczy głośne „tjak tseba”; nienamacalnie, a mała rączka zdecydowanie nas prowadzi po drodze bez drogowskazów; niepoliczalnie w liczbie zajętych krzeseł przy stole, a tak bardzo wyczuwalnie, gdy pytamy przestraszone: „co dalej?” , czujemy wewnątrz taki dziwny spokój, że zaraz będziemy wiedzieć co dalej…

To „dalej” z Krzysiem trwa w naszym prywatnym życiu już ponad pół roku. To częściowo wytyczone „dalej” dokonuje się także na Waszych oczach tutaj na blogu…

Tak więc dziś nie będzie żadnych postanowień, a jedynie kilka przekazanych nam „wytycznych” jakie czujemy się zobowiązani realizować: tak, ciągle nie potrafimy zamknąć tych raz na zawsze otwartych DRZWI, nie chcemy zamykać, a wręcz przeciwnie – skoro to nam właśnie było przez nie przejść, z przekorą OTWORZYMY je jeszcze szerzej…

Na 2014 mamy kilka pomysłów na „wytrych” do tych ciężkich, niemalże pancernych, często niekolorowych, omijanych w feerii barw zwykłej codzienności DRZWI, za którymi kryje się świat, w którym nic nie przychodzi łatwo: ani beztroski uśmiech dziecka, ani postępy, ani zdrowie, ani rodzicielskie szczęście… Ale jak już przyjdzie – a prędzej, czy później – przychodzi – warte jest wszystkich trudów, emocji, łez – bo to trakt do największego szczęścia, przez wielkie „SZ”, w które innym nawet trudno uwierzyć, że takie istnieje – naprawdę!

Dziś skrótowa zapowiedź instrukcji obsługi… naszego wytrychu:

– mimo ciągłego zarzekania się, że kończymy; dalej piszemy bloga – Wasze każde otrzymane przez nas„dziękuję” za taki, czy inny wpis dodaje skrzydeł wyobraźni, myślom, natchnieniu… Sami po troszce dyktujecie co mamy pisać, a nawet o tym nie wiecie 😉

– jeśli posty się będą pojawiać ciut rzadziej, to tylko dlatego, że siedzimy i majstrujemy coś dużego, nowego – coś „nieblogowego”, ale chyba fajnego, co nam czas wolny zabiera zupełnie, a doby nie chce wydłużyć…, pracy na parę miesięcy! Tradycyjnie, nie chcemy zapeszać i się za wcześnie chwalić – wszystko jeszcze w pieleszach! Jak tylko się staną to bardziej realne pielesze, którymi będziemy się chcieli z Wami podzielić – natychmiast się o tym dowiecie – słowo!

– trwają rozmowy z Wydawnictwem, które zainteresowało się większym nakładem wydania „Rycerzyka” – w tej kwestii  (bo sami do tych rozmów nas nakłoniliście i wiemy jak bardzo czekacie na książkę) będziecie na bieżąco – słowo!

– Rycerzykowi Akcja Pomocy jeszcze nie raz zaRAPuje – będziemy pomagać dzieciakom, bo już nie jesteśmy z tych, co mogą powiedzieć: „nas to nie dotyczy” i nie pozwolimy innym tak mówić – za to pozwolimy dzielić się dobrem, serduchem, wsparciem. Szczegóły – wkrótce! Na pewno możecie sobie zaznaczyć każdy 21-szy dzień miesiąca – Krzyś dalej będzie „świętował” swoje urodzinki… chcąc podarować prezent innemu Dzieciątku.

– a sam Krzyś… jeszcze nie raz nas odwiedzi bardziej dosłownie niż zazwyczaj – przecież nasz Maluszek zasługuje na lepsze „ku pamięci” niż kilka zdjęć w galerii…

Jeśli tylko macie ochotę – drzwi nasze są póki co tylko lekko uchylone, ciężkie, a wytrych wielki – pomóżcie nam nim się posługiwać, złapmy go razem i wierćmy, kręćmy, by posypały się odpryski satysfakcji, radości, dumy, DOBRA… Co Wy na to?:-)

A za rok… Niech nie przeglądanie kalendarza, nie stan konta, nie nowe foldery zdjęć na dysku będą naszą kwintesencją zadowolenia, satysfakcji, radości z tego „dalej”, które będzie wtedy już za nami. Jestem przekonana, że wystarczy będzie stanąć przed lustrem z samym sobą lub wokół swoich radosnych, kochanych najbliższych i spytać się w duchu: „udało się?”. Ja za rok chciałabym stanąć przed zdjęciem Krzysia – nie będę mu opowiadać co wyprawialiśmy, bo przecież będzie wiedział – ale zapytam tylko: „Synuś, jesteś z nas dumny?”… 🙂

url

5 responses

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s