Tak, po pierwszej i drugiej części, to dziś nastał ten moment, kiedy odkrywamy ostatni fragment Krzysiowo-Tatowej Opowieści:
(…)
Rodzice Krzysia jeszcze nie spali. Układali się dopiero do snu, rozmawiając między sobą jeszcze o swoim synku.
– Ach, jak ja bym chciała, żeby Krzyś był już z nami w domu… Tyle rzeczy i sprzętów czeka tutaj na niego. A przede wszystkim czekamy my, rodzice. – powiedziała z żalem w głosie Mama Krzysia.
– Na pewno Kochanie, na pewno kiedyś to się stanie… – pocieszał Tata Krzysia. W połowie zdania przerwał mu jednak dzwonek domofonu. W słuchawce usłyszał głos starszego pana proszącego o otwarcie drzwi. Natychmiast otworzył myśląc, że może ktoś z ulicy potrzebuje pomocy o tej późnej porze. Otworzył drzwi do mieszkania, przed którymi stał nie kto inny, a nasz Krzyś!
– Dobly wiecól! Cy zamawiali Państwo malego slodkiego chlopcyka? – zażartował Krzyś śmiejąc się przy tym głośno.
– Krzyś! Krzyś! Kochanie, zobacz kto stoi w drzwiach! – zawołał z niedowierzaniem tata. Mama nic nie mówiąc, a tylko płacząc wzięła Krzysia na ręce i zaczęła go ściskać mocno obcałowując przy tym każdy skrawek jego buzi.
– Krzysiu, ale jak Ty się tu dostałeś? – zapytał Tata Krzysia, wciąż nie wierząc w to, co widzi.
– Nolmalka. Pani Klysia pomogła mi się wylwać na chwilę ze spitala. Psyjechałem taksówką. Zrestą to ten miły pan pomógł mi zadzwonić do modofonu… A nie, jak się to nazywa… Ach tak, domofonu. Na lano musę jednak być w swoim łózecku na oddziale. Sami wiecie, lekaze mogą nie być za baldzo scęśliwi widząc lano blak jednego pacjenta! – zaśmiał się Krzyś, wciąż zadowolony ze swojego kapitalnego pomysłu i dziwiąc się, że tak łatwo, choć z małymi przygodami minęła mu podróż do domku.
Dzisiejszej nocy nikt w mieszkaniu Rodziców Krzysia ani myślał o spaniu. Cała noc minęła im na rozmowach, zabawach, żartach. Rodzice pokazywali Krzysiowi każdy kąt mieszkania, Krzyś natomiast bawił ich opowieściami z życia oddziałowego.
Nad ranem Rodzice Krzysia zapakowali się w samochód i odwieźli Krzysia na oddział, cały czas w duszy przyrzekając sobie, że kiedyś uda im się wyrwać Krzysia do domu już na dłużej, a może i na zawsze.
Zbliżała się godzina siódma. Ruch na oddziale był coraz większy. Niektórzy wchodzili do szpitala, inni wychodzili. Tych wchodzących było jednak zdecydowanie więcej. Krzyś sprawnie przecisnął się przez ten tłum, wspiął się po schodach na piętro i szybko pobiegł na oddział. Blada ze strachu przed lekarzami pani Krysia pomogła mu zająć miejsce w łóżeczku wypytując go przy okazji o przebieg wycieczki.
***
Leżąca obok Małgosia, która dopiero co się obudziła, zaczęła się przeciągać.
– Jak Ci minęła noc Krzysiu? – zapytała ziewając.
– Miałem piękny sen… Śniło mi się, że byłem w domku u rodziców. – mówiąc to Krzyś zaśmiał się w duchu.
– Tak, naprawdę piękny sen miałeś Krzysiu… Ja też tęsknię za domkiem. – rozmarzyła się mała Małgosia.
Nie minęło dużo czasu, gdy na oddziale pojawili się lekarze na porannym obchodzie. Podchodzili kolejno do dzieci. Gdy zatrzymali się przy Krzysiu, jeden z nich powiedział:
– A tu nasz mały bohater Krzyś. Jego stan się polepsza, infekcja mija, może wkrótce uda mu się wyjść do domu. Dzisiejsza noc z tego co wiem, minęła mu spokojnie, lekarz dyżurujący nie był wzywany przez pielęgniarki… – zakończył.
Tylko jeden młody, dociekliwy doktor wśród opuszczających salę lekarzy, odwrócił się z zaciekawieniem i nurtującym go wciąż pytaniem, dlaczego Krzyś spał w bucikach, w dodatku lekko przybrudzonych… Zza uchylonych zaś drzwi oddziału dało się słyszeć cichy chichot pani pielęgniarki Krysi.
O tym co wydarzyło się dziś w nocy, zdradzał tylko tajemniczy uśmiech na twarzy naszego Małego Bohatera.
KONIEC
„Podobała się bajeczka? To pieniążki do woreczka!” 🙂
Jeśli komuś podoba się ta opowieść,
przelewa 5 zł na wybranego dzieciaka z Siepomaga.pl 🙂 ❤
Oj tak, prawdziwy Bohater z Krzysia 🙂
Myślę że wiele tego „splendoru” zawdzięcza Kropkowi 😉