Już za nami… świętowanie w Niebie. Nie wiedzieć czemu, ale wczoraj mieliśmy dziwne, wręcz optymistycznie nas prześladujące przeczucie, że tam na Górze dzieje się coś dobrego, radosnego… Czy nasze światełka zniczy pełnią rolę miliona lampionów na pewnym, niepojętym przez nas balu…? Czy sypał się złoty kurz? Czy nie bez powodu, bez naszej wiedzy, ale za pełną aprobatą, na Krzysiowych kwiatach zawisły kolorowe baloniki? Czy nasze Aniołki Dzieciaczki przybrały wczoraj najpiękniejsze stroje galowe, czy może Ktoś zezwolił im na sporą dozę fantazji fundując wielką garderobę i zezwalając na dziecięcy Bal Przebierańców? 🙂 Nie wiemy, nie mamy pojęcia co się Tam wczoraj działo, ale jakoś tak ciepło nam się robiło na serduchu… Może Krzyś się mocno wtulał swoim skrzydłem szepcąc niesłyszalnie: „Jestem naplawdę scęśliwy!”.
Dlaczego wierzymy, że nasz Krzyś i inne maleńkie Dzieciaczki mają pełne prawo do wczorajszego świętowania…? Dlatego, że każdy mądry ksiądz nam wręcz każe tak wierzyć. „O niego się nie martwcie, On jest już bezpieczny; martwcie się o siebie” – przypomina się z kazania z pogrzebowej mszy. Te Maluchy już są zbawione, już hasają radośnie po raju i – jak to pisał ks. Twardowski – „znają prywatny adres Pana Boga”. Nie trzeba odmawiać za nich „wieczny odpoczynek”, nie trzeba śpiewać „anielski orszak”, nie trzeba za nich odprawiać mszy. Bo nie trzeba modlić się za nich, ale do nich… Tak, mamy swojego maleńkiego, prywatnego Świętego… o wielkiej mocy. Doktrynalnie, przepisowo – łatwizna. Emocjonalnie – to wciąż silny nokaut.
Dziś Święto Zmarłych… czyli tych dobrych, ale też bardziej rogatych duszyczek. Dziś też jeszcze częściej zastanawiamy się „jak to jest po tej drugiej stronie, skoro my świętymi, w tak oczywisty sposób jak Dzieci, pewnie nigdy nie będziemy…?”. Na nic nasze wyobrażenia, na nic mniej lub bardziej teologiczne mędrkowanie, na nic wysłuchiwanie świętych, czy świeckich recept na kartę wstępu do Raju… Coś tylko cicho podpowiada: bądź dobrym człowiekiem… Bądź Człowiekiem.
„Jak Tam jest?”
Jako mały chłopiec z babcią umówiłem się,
Że kiedy umrze, to mi powie:
Jak Tam jest,
I czy warto dobrze żyć?
Minęło kilka lat,
O nieroztropnej obietnicy zapomniałem.
Babcia umarła…
Wkrótce w nocy przyszedł do mnie jej duch.
Bardzo bałem się,
Ale w końcu, to przecież babcia.
Nieśmiało zadałem pytanie: czy jest Bóg?
Głową skinęła poważnie.
– Babciu, a sąsiedzi są w niebie?
– To tajemnica – nie mogę ci odpowiedzieć.
– A jak Tam jest?
– Inaczej niż sobie wyobrażasz, ale warto dobrze żyć.
/Ks. Lucjan Szczepaniak SCJ, „Bo byłem chory… Poezje szpitalne”/
Krzysiowi kolorowe światełka ((**)) ((**)) a rodziców mocno przytulam.
Moja historia podobna do waszej aczkolwiek inna. Podejrzenie wady genetycznej, cytomegalia. Szpitale, strach o dziecko, kolejne ich zakręty chorobowe, myśl wychowywania niepełnosprawnego dziecka. W końcu samo odejście naszych słoneczek. To wszystko nas w jakiś sposób łączy.
Teraz nam pozostała pamięć o naszych dzieciach i to wyjątkowe miejsce na cmentarzu, gdzie ja czuję, że jestem bliżej Kacperka.
mama Kacperka 27 t.c (*25.08.2010 +23.05.2012) i ziemskiej Karolinki 7 l.
Moi drodzy.
To ja się musze podzielić pewnym moim zdarzeniem dzisiejszym. Byłem w sytuacji, w której…hmmm…coś mi bardzo nie wyszło, bardzo się zdenerwowałem i byłem bezradny. Potrzebowałem pomocy. Pomyślalem że było przecież Wszystkich Świętych, więc zacząalem wspominać swoich bliskich Świętych (mam nadzieję graniczącą z pewnością) Prosiłem o pomoc, o taki minimini banalny cudek. No i oczywiście pomyśalem, sobie…dobra to też zwróce się do Krzysia. No coś takiego „Krzysiu, jakbyś tam mógł no wiesz, szepnać słówko..ten tego pomóc”. No i cudek się stał. W tym momencie w którym powinien. Idealnie. Taka mała ale ważna radość życia codziennego. Więc Dear All, uważajcie, Krzyś jest chyba bardzo skuteczny:)
Michal, dzieki ze napisales i cieszy nas bardzo że macie z Krzysiem swoje male męskie sprawy;-) a co do skuteczności „działań” naszego Świętego, coś o niej wiemy… Nigdy nie zawodzi:-) pozdrawiam ciepło i bardzo mi miło, że jesteś z nami!
Mery, przykro mi, że takie smutne zdarzenia nas połączyły. Ale jestem pewna, że obie znajdziemy wiele ukojenia i ciepła we wspomnieniach o naszych Aniolkach. A teraz to one opiekują się nami.Bardzo nam miło, że do nas zajrzałas. Pozdrawiam ciepło:-*
Aniu i Michale będąc na Jarmarku Dominikańskim spotkałam bardzo mądrych księży, mieli oni stoisko na którym sprzedawali książki dotyczące tego co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Pomyślałam o was i chciałam kupić dla was jedną z tych pozycji. Kiedy porozmawiałam z księdzem i chciałam aby doradził mi jedną z książek, przedstawiłam mu waszą sytuację, powiedział mi że tu sprawa jest jasna Krzyś jest aniołkiem i niema co do tego wątpliwości. Krzyś został zbawiony i jest waszym Aniołkiem. U mojego taty na grobie zabłysnęło również światełko dla wspaniałego rycerzyka Krzysia. Przytulam was mocno.