P.S. Pozwolimy sobie do tych nietypowych pozdrowień tylko dodać, że z Krzysiem niemożliwe okazuje się możliwe: urlopu miało w tym roku nie być – z różnych względów – ale jednak był: króciutki, nieplanowany, a bardzo udany. Wreszcie mogliśmy pozbierać myśli, rozświetlić spojrzenie promieniami słońca, pobyć sam na sam z własnymi uczuciami, tęsknotami, zadać wiele pytań pt.”co dalej?”. Chociaż i tak coraz bardziej odczuwamy, że w tych wszelkich naszych pomysłach na przyszłość, Krzyś macza swoje anielskie paluszki… Za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni! :-* I tak nieskromnie dodam: synek troszkę podkoloryzował…: wydaje nam się, że nie musiał pędzić za samolotem, tylko siedział sobie wygodnie w środku u nas na kolanach… Czuliśmy go tam… serduchem! 🙂 Bo… „psecies zawse latem – za ląckę!” Choćby niewidzialnie! 🙂 :-*
No i znowu dzięki Krzysiowi mam uśmiech od ucha do ucha 🙂
🙂 oby nasz Krzyś i Wasz Kropek mieli takie uśmiechy teraz już zawsze! Uściski serdeczne!
takie wyjazdy są najbardziej owocne;)
parafrazując znane powiedzienie: „Niech Krzyś będzie z Wami”!!!
;))
Był Kochana i dzielnie zniósł podróż oraz wszelkie nasze miejscowe fanaberie :-):-*
🙂
Odwzajemniamy zawsze: 🙂
Jak to dobrze, że Krzysio nad nami czuwa i pomaga ile może;) 🙂 poczucie bezpieczeństwa zdecydowanie zwiększone;)
Wiemy wiemy, że Krzysiowy wyjazd z nami troszkę tu nakomplikowal… Czyżby Aniolki miały ograniczoną szerokość geograficzną w niebie?:-) w każdym razie powoli wszystko wraca na miejsce, Krzyś pomoże „posprzątać” zamęt:-)