Dziś był bardzo ciężki i bardzo długi dzień, który nie wiadomo kiedy zahaczył granicę dnia i nocy.
A my zmęczeni i fizycznie, i psychicznie mamy przed oczami pokaz slajdów niczym z sennego koszmaru: karetka na sygnale, Izba Przyjęć, odbarczanie brzuszka, zdjęcia rtg, Oddział Pediatryczny, niekończące się zakładanie wkłucia, pobieranie badań, złe wyniki retencji dwutlenku węgla, usg brzucha na cito, kolejne rtg, o świcie: nowe poważne podejrzenia: perforacja jelit, zakładanie drenu do otrzewnej na Bloku Operacyjnym, brak brzydkich zalegań, perforacja wykluczona (całe szczęście!), przeniesienie na Intensywną Terapię, nowe próby wkłucia, fiasko, znów wjazd na Blok Operacyjny, długotrwałe zakładanie wejścia centralnego, powrót na Intensywną Terapię, masa badań, parametrów, ustawienie oddziałowego respiratora na większe nastawy wentylacji…
Są wyniki: totalnie zaburzony metabolizm Krzysia: wysoki potas, niski sód, zawyżone próby wątrobowe, wysokie parametry nerek, anemia, niskie białka, niskie albuminy, ogromny brzuszek…
I w tym wszystkim nasz mały Wielki Chłopczyk! 😦 Przecież to za dużo… Przecież już dość…Przecież ileż można…
Powód tych problemów? Jak zwykle w naszym przypadku: nie wiadomo. Szukają. Już się przyzwyczailiśmy, że nasz Maluszek jest tak wyjątkowy, że jak w podręczniku jest tak…, to u Krzysia jest na odwrót. Wskaźniki zapalne wszelkie ujemne, uf!
Nasz Rycerzyk zadziwia wszystkich i stara się jak może, bo mimo kiepskich wyników na papierze, on ładnie moczy i brudzi pampersy… Tylko serduszko wolniej bije niż zazwyczaj… Może to minie. Boimy się chyba jak nigdy dotąd. I tęsknimy jak nigdy dotąd. Bo zaznaliśmy Krzysia w domu. I Krzyś był cudowny w domu. Dał niebezpieczną nadzieję. A teraz… nie ma to jak w Dzień Matki rozmawiać z lekarzami o cienkiej granicy życia i śmierci własnego dziecka, o uporczywej terapii, o wielkim niewiadomym kolejnego dnia… Niby powinniśmy się przyzwyczaić, ale jednak… nie da się przyzwyczaić. Wolimy wierzyć, kochać, przytulać, całować i być… choćby tyle ile teraz nam wolno.
Krzysiu Kochany…jesteśmy z Tobą myślami i modlitwą.
Dziękujemy!
Krzysiu jestem z Tobą i Twoimi Rodzicami, nie dawaj się,
My się nie dajemy Wujek tak łatwo!Dzięki!
mocno trzymam kciuki!
„nie dziękuję” za kciuki żeby nie zapeszyć, ale dzięki za wsparcie!
Modle sie za waszego synka.
Oby pomogło, dziękujemy!
Trzymaj się Słoneczko !
Krzyś się chciałby posłuchać tej przyjacielskiej rady, oby mu starczyło sił… Dziękujemy za doping!
Jestem z Wami myślami. Krzysiu – bądź silny.
Dzięki Ciocia! :-*
Aniu trzymamy kciuki za Krzysia….będzie dobrze i tym razem…..buziak!!
Mamy nadzieję, że kolejny przełom pójdzie w dobrą stronę…jednak ciągle czekamy…jak to na Intensywnej…:-/
Krzyś jest bardzo dzielny i ma bardzo dzielnych rodziców. Jestem z Wami myślami i modlitwą.
Dziękujemy pięknie, to dla nas bardzo dużo znaczy!:-*
Rycerzyku trzymaj się 🙂
Postalam się Ciociu!:*
Sił!!!
Jeśli tylko Krzyś je jeszcze ma, to my tym bardziej, oby mu ich nie zabrakło…
Walcz Krzysiu! My jestesmy z Toba!!!
Dzięki, razem raźniej!:*
Krzyś jest siewcą skrajnych emocji w moim sercu,
mam nadzieję naprawdę mam, że z tego stanu smutku i zadumy wyrośnie pełna radości nowina,,,
Krzysiowi jest lepiej.
Życzę Wam tego.
My też z każdym dniem żyjemy nadzieją na dobre wieści…Na razie cieszy brak gorszych wieści! Dziękujemy za obecność z nami!
Jesteśmy z Wami, trzymajcie się dzielnie kochani. Zyczymy Wam i Krzysiowi powrotu do domu i dobrych lekarzy na waszej drodze.
Dziękujemy Wam bardzo! :-*