Nasz kochany Bohater ma się coraz lepiej i tfu tfu…żeby tak zostało! Na cały dzień jest odłączany od respiratora i na samym delikatnym tleniku (0,2l/min) radzi sobie najlepiej! On już tak bardzo chce iść do domku, jest już tak bardzo gotów… i coraz więcej personelu na szczęście to zauważa 🙂
Gdy coraz częściej pojawia się dość sprecyzowany już plan „Dom”…to ciężko powiedzieć, czy Krzysiowi, czy Rodzicom serducho uderza coraz mocniej…Ten entuzjazm, przeogrom radości jest nie do opisania…I strach też jest niemały, i stres, czy damy radę… Ale ponoć człowiek bez wiary potyka się o trawę, a ten z wiarą potrafi góry przenosić. My wierzymy w Opatrzność, w nas, a przede wszystkim w synka, że spełni scenariusz często słyszanych słów: „w domku dziecko jest zupełnie inne, wycisza się, zdrowieje miłością”. I tej miłości przez największe „M” jakie wymyślono mu na pewno nie zabraknie.
Krzyś wyzwala w nas piękne, niepowtarzalne emocje…takie, jakie przeżywa się tylko kilka razy w życiu. Jak tylko do niego biegniemy każdego dnia, przemierzając szpitalny korytarz w drodze na oddział, mamy niepokój o kolejny poranek, ale też takie niesamowite „motyle w brzuchu” i rwanie serducha jak przy pierwszym, najmocniejszym zakochaniu…
Jak spędzamy razem czas, to wciąż nie możemy się sobą nadziwić, patrzymy sobie głęboko w oczy, śledzimy najmniejszy, czasem bardzo wiele znaczący gest. Często przed czytaniem „Chatki Puchatka”, wieczorem wertujemy ten sam rozdział, który czytamy synkowi nazajutrz, tylko dlatego, żeby za bardzo nie skupiać się na śledzeniu tekstu, a spojrzeniem śledzić jego półuśmieszki, gdy dowiaduje się, że:
„(…), gdyż Puchatek był tak zajęty niepatrzeniem, którędy idzie, że stąpnął na kawałek Lasu, który był przez pomyłkę wpuszczony w ziemię. Więc miał tylko tyle czasu, aby móc pomyśleć „Ja fruwam. Robię to, co robi Sowa. Ciekaw jestem jak się zatrzymać…”- gdy nagle zatrzymał się. Bęc!”
I przyszłość…Dzień powrotu do Domu….To zdecydowanie będzie jeden z trzech najważniejszych dni w naszym życiu. I dochodzimy do wniosku, że każdy najważniejszy dzień w życiu charakteryzuje jedna prawidłowość: radość jest tak samo wielka jak strach…Tak było w Dniu Ślubu, tak było w Dniu Urodzin Synka, tak będzie w Dniu Powrotu do Domku…Te dwa pierwsze się dobrze skończyły, na samo wspomnienie cisną się na oczy łzy szczęścia…Miejmy nadzieję, że tak samo będzie i tym razem…
A wieczorem…wieczorem tęsknimy odliczając godziny najpierw do nocnego telefonu na oddział, żeby dowiedzieć się, że nasz mały Rycerzyk sprawuje się dobrze, a potem czekamy na kolejny poranek, który zejdzie na szykowaniu się na wyprawę do synka, na cały dzień…pełen nowych emocji, nowych wrażeń, nowych lęków, ale i nowych motyli w brzuchu…
A zasypiając, żeby noc szybciej zleciała, zawsze rozmawiamy o synku, wpatrujemy się w jego mądre wielkie oczka na wielu zdjęciach, wymyślamy o czym teraz sobie może myśleć…i…żeby się najmilej spało, życzymy sobie: „Krzysiowych snów”.
Może to brzydko zabrzmi ale odliczam dni i trzymam kciuki żeby Krzysiu wyprowadził się z Prokocimia- Spokojna czeka 🙂
Wtedy to i Sąsiadka będzie rzadziej na swoim Prokocimiu bywać, tylko na Spokojnej Krzysiulka będzie zabawiać…w końcu może to się stanie i chyba wszyscy się nie możemy doczekać 😉
Oby Krzysio wyszedł jak najszybciej do domu, obyscie wreszcie zaznali choc namiastki zwyczajności..
:*
Dziękujemy za ten support z Waszej strony! Ta nasza „normalność” będzie całkiem inna od codziennej, ale wierzymy, że warto na nią czekać i bierzemy z Was przykład jak sobie w niej radzić!Pozdrawiamy!
Krzysiu Super cieszymy się bardzo że u Ciebie dużo lepiej….trzymamy dalej kciuki…..buziaki …..znowu stwierdzam że „Rycerzyk” urósł……mężnieje!!
Hehe, „Rycerzyk” chce się przypodobać Gabrysi, dlatego pięknieje 🙂 Dzięki za Wasze ciepłe słowa i za propagowanie bloga, aż miło słyszeć, że chce być czytany 🙂
Aniu, za każdym razem wzruszasz mnie wpisem do łez. Życzę Wam z całego serca powrotu do domu. Krzyś na pewno będzie dzielnie się trzymał! Mam nadzieję, ze kiedyś uda mi się poznać Waszego bohatera!
Pozdrawiam ciepło
Justynka, dzięki bardzo za to, że jesteś z nami! Ty też jesteś dzielną Mamą superowych dzieciaczków 🙂 A co do wpisów, to wiem, że za każdym razem sobie obiecuję, że będzie mniej sentymentalnie, ale jak się już rozkręcę…;-) to chyba wyjdzie lepiej jak zasponsorujemy chusteczki jeśli trzeba 😉 Buziaki!
Oj my przeżywaliśmy to samo, kiedy Maja była przez prawie 1 rok w szpitalach na diagnozowaniu i ten moment wyjścia do domu to była z jednej strony niesamowita radość a z drugiej wielka niepewność jak sobie damy radę , bo w końcu szpital to domem Mai był. Ale ten prawdziwy dom to na prawdę źródło pozytywnej energii i niesamowitej radości z bycia razem z własnym ukochanym dzieckiem. Trzymam kciuki za szybki powrót do domu i mam nadzieję, że spotkamy się niebawem jak już Krzysiu zadomowi się na dobre, całuski od Majeczki 🙂 Pozdrawiamy Was serdecznie
Aniu, Juz od dawna chcialam napisac…za kazdym razem mam lezki w oczach jak czytam Waszego bloga. Zycze Wam z calego serca powrotu do domu i zeby Krzys mial sie dobrze i zdrowial z kazdym dniem.
Pozdrawiam bardzo serdecznie xx
Basiu,strasznie miło że napisalas 🙂 dzięki za ciepłe słowa i pozytywne myśli!przepraszam że się wcześniej nie odzywalam ale potrzebowaliśmy trochę czasu sami żeby się z ta rzeczywistością uporać… Dzięki za śledzenie bloga;-)buziaki
Zycze Wam z calego serca szczesliwego powrotu do domu. I dziekuje, ze w trojke pokazujecie mi co jest najwazniejsze.
Dziękujemy i cieszymy się, że widać, że czasem najprostsze jest najceniejsze 🙂 Najwięcej uczy nas wszystkich sam Krzyś!